wtorek, 31 lipca 2012

Chapter Three.

"jeśli poprosisz, zostanę."

Selena.
Po strasznie męczącym treningu wspięłam się po krętych schodach wprost do sypialni. Gdy tylko zamknęłam za sobą drewniane drzwi spojrzałam w nieco zabrudzone lustro. Nigdy nie byłam maniaczką czystości, więc może dzięki temu mam więcej czasu na pasję? Zawsze rezygnując z jednego zyskujesz coś lepszego. W tym wypadku kariera wymaga nawet takich poświęceń. A może coś sobie ubzdurałam, nic nie jest wykluczone.
"Zawsze chciałaś być najlepsza, jednak nigdy nie myślałaś, że tyle wyrzeczeń będzie to kosztować, nie? Codzienne wstawanie na zajęcia, po czym bieg na złamanie karku by zdążyć na zajęcia. Wszystko tylko po to aby coś osiągnąć." Pomyślałam zsuwając z siebie dresowe spodnie. Dwa miesiące odpoczynku to znacznie za dużo jeśli chodzi o ukochaną pasję. Mogłabym tańczyć w każdej minucie życia, gdyby nie rozwód rodziców. Nigdy w domu ojca nie mogłam znaleźć miejsca dla siebie, dlatego zamykałam się w pokoju czytając ulubioną książkę. Nie znosił głośnej muzyki, nie znosił tańca, chyba nie znosił mnie. Więc dlaczego co rok lądowałam u niego na całe wakacje? Odezwał się jakiś obowiązek rodzicielski? Teraz? Po tylu latach? Cudownie, zniszczy mi życie.
Ściągając resztę ubrań weszłam do łazienki. Zimny, oczyszczający, orzeźwiający prysznic to to czego najbardziej teraz potrzebuje. Zasunęłam za sobą drzwiczki do kabiny oblewając się strumieniem. Wzięłam głębszy wdech delektując się chwilą, gdy bez pukania ktoś wszedł do środka. Bez słowa oparł się plecami o pralkę lustrując mnie wzrokiem przez zaparowaną szybę. Jedyne co udało mi się zauważyć i rozszyfrować chłopaka to biało-granatowy T-shirt. Miał ich pełno, o ile się nie mylę na każdy dzień tygodnia. Niezbyt oryginalne. Zakręciłam wodę delikatnie wychylając głowę z kabiny..
- Czego chcesz, Lou? - Spytałam dość oschłym głosem sięgając po ręcznik. Tomlinson bez słowa podał mi go odwracając się do ściany. - Zapytałam czego chcesz, bo oglądanie mojego nagiego ciała raczej nie było głównym powodem, twojego pojawienia się tutaj. No chyba, że chciałeś przelecieć kolejną najlepszą przyjaciółkę, niestety ja ci tego nie ułatwię... 
- Nie musicie mi tak dogryzać co krok. Nie wiem czy wiecie, ale byłem równie pijany co ona. Nie chciałem zrobić jej krzywdy. - Mruknął znów zatrzymując na mnie wzrok którym utkwił w oczach nie próbując nawet schodzić dalej. - Muszę z nią porozmawiać..
- Ona tego nie chce. Zachowałeś się jak palant. - Syknęłam przez zaciśnięte zęby próbując powstrzymać się od rękoczynów. - Trzeba było myśleć..
- Myślałem. - Przerwał wlepiając wzrok w podłogę. - Wiedziałem co robię.
- Co? - Spytałam zdziwiona mało nie upuszczając ręcznika. Oczywiście, że obstawiałyśmy, że to wszystko nie stało się tylko pod wpływem chwili, jednak żadna z nas chyba nie chciała usłyszeć tego z jego ust. To jak jeszcze większy cios, potwierdzenie najgorszej wersji. Pokręciłam głową nie wierząc w to co powiedział i wróciłam do pokoju. Nagle odwróciłam się uderzając w niego i ledwo utrzymując równowagę odsunęłam się o krok. Złapałam się dłonią za głowę próbując sobie wszystko poukładać. - Nic nie rozumiem.. Znamy się tyle czasu, wiemy o sobie wszystko, a w tobie nagle zbiera się pożądanie więc zaciągasz najlepszą przyjaciółkę do łóżka dobrze wiedząc jak to się skończy..
- Nie wiedziałem. To nie miało tak być.. Ja myślałem, że ona.. - Przerwał opierając się o futrynę drzwi. Zlustrowałam go wzrokiem, po czym parsknęłam śmiechem. - Co w tym śmiesznego?
- Fakt, że liczyłeś na to, że ona też na ciebie leci. Nie wiem skąd ci przyszło nawet do głowy, że taka dziewczyna zakocha się w tobie tylko dlatego, że.. - Zaśmiałam się nieco głośniej. - To żałosne, Louis. Nikt nie zakocha się w kimś kto leci do łóżka na pierwszej randce. Przepraszam, ty nie potrzebujesz nawet randki. Nina była dla ciebie o wiele za dobra nawet jak na przyjaźń, wiesz? Zawsze miała więcej cierpliwości do twoich wybryków, jednak już ją straciła, zdajesz sobie z tego sprawę? Nigdy nie była w twoim zasięgu, a ty zniszczyłeś nawet możliwość przebywania w jej towarzystwie. Powinnam ci pogratulować, nie każdy tak potrafi.
- Skąd wiesz, że nie zakochałaby się we mnie? Skąd wiesz, że jej się nie podobam - Spytał podnosząc wzrok przesycony jeszcze silniejszym bólem. Sama nie wiem co dziewczyny mogą w nim widzieć. - Co we mnie jest takiego, że wysuwasz takie wnioski? Nie jestem pieprzonym idiotom, wiem...
- Spójrz na siebie. - Po raz kolejny zlustrowałam go wzrokiem. - Jesteś przystojny, ale niczego w życiu nie osiągniesz. Ona potrzebuje kogoś silnego, zdecydowanego z planami na przyszłość. Jesteś.. nikim i niestety na tym się skończy. To dziewczyna z planami, w końcu do czegoś dojdzie. Ma talent, marzenia, wsparcie. To wszystko czego potrzebuje. Będzie kimś, nie zwiąże się z chłopakiem, który będzie miał żyć w jej cieniu! Nie zasługujesz nawet na jej cień! Chce mieć oparcie w facecie, a nie być tylko oparciem dla niego. Nie może stoczyć się z tobą na dno! - Wrzasnęłam wypychając go za drzwi, które z hukiem zatrzasnęłam. Nie sprzeciwiał się. Spokojnym krokiem zeszedł po schodach żegnając się z moją matką. Ktoś musiał powiedzieć mu prawdę.
Eleanor.
Wsunęłam się na skórzany fotel wlepiając wzrok w przygotowujących się do próby chłopców. Brakowało mi obecności Niny, w końcu sama jako pierwsza namówiła ich abym mogła przyjść. Tylko ją tutaj zaprosili, jednak tylko ona miała jakikolwiek muzyczny talent. Teraz, gdy mieszali się w garażu Harry'ego czekając na Louisa przydałaby się jej obecność. Potrafiła doprowadzić ich do porządku, dodać otuchy, a nawet zmusić ich do działania. Bez niej zachowywali się jak dzieci. Bez swojego miejsca, bez jakiejkolwiek chęci do grania. Teraz gdy Tomlinson nawet się nie pojawiał całkowicie się pogubili. Gdyby tylko blondynka jednak zebrała się w sobie przychodząc. Wystarczyłoby jedno słowo z jej ust aby znów uśmiechnięci zaczęli od początku. Oczywiście nie zawsze było tak pięknie, ale starała się jak mogła.
- Powie mi ktoś gdzie on się do cholery podział? I z jakiej okazji ominął pierwszą próbę? Nikt miał nie omijać prób o ile dobrze pamiętam, nikt! - Spytał podirytowany Zayn, po czym upił kolejny łyk coli. Odpowiedziała mu cisza i niepewny wzrok reszty. Podniosłam się z miejsca kierując w stronę drzwi. - Idziesz gdzieś?
- Mam zamiar go tutaj przyprowadzić, bo żaden z was się nie ruszy.
- Ja pójdę. - Usłyszałam lekko drżący, lecz mocno dziewczęcy głos. Odwróciłam się w stronę wejścia zauważając blondynkę. Czarny, nieco za duży top wsunięty w jeansowe szorty, ciemne, mocno poszarpane trampki i kapelusz. Tak, kapelusz był jej znakiem rozpoznawczym. Uśmiechnęłam się wysuwając dłonie w jej stronę. Nina odwzajemniła gest rzucając plecak pod ścianę. W oczach wciąż widać było tlącą się iskierkę bólu, jednak powoli pojawiała się wątpliwość. Cierpi po tym co się stało, czy z tęsknoty za przyjacielem? Wtuliłam się w nią czując aromat kawy, którą z pewnością piła w drodze powrotnej ze szkoły. - To nie jest tak daleko, więc powinnam dać sobie radę. - Zapewniła. Niall wpatrywał się w nią z rogu uśmiechając się nieznacznie. Gdy Nina to zauważyła podbiegła do niego delikatnie muskając jego usta swoimi. Czasem zachowywali się jakby byli parą i jestem pewna, że ktoś nowy w otoczeniu z pewnością by się z tym zgodził. Dziewczyna zrobiła krok do tyłu, po czym wtuliła się w każdego po kolei jakby nie widziała ich jakiś tydzień. - Do zobaczenia, za chwilę. -  Pomachała wychodząc przez drzwi garażowe.
Nina.
Wsunęłam dłonie do kieszeni. Trochę niedorzeczny pomysł abym to właśnie ja przychodziła do jego domu, jednak skoro pod wpływem chwili zgłosiłam się na ochotnika nie było innego wyjścia. Poprawiłam włosy czując dwojącą się niepewność. Czy w ogóle chciałam go zobaczyć? Odpowiedź która przychodziła mi na myśl nie byłą tą, którą chciałam dostać. Tęskniłam za nim. Za jego niepewnym wzrokiem wlepionym we mnie za każdym razem gdy się widzieliśmy. Za tym, że czekał na mnie pod szkołą wiedząc, że nie mam prawa jazdy. Za tym, że zawsze mogłam do niego zadzwonić niezależnie od godziny. Jednak najbardziej tęskniłam za głosem, za tym jak angażował się w próby i czułam, że niektóre słowa są skierowane jedynie do mnie. "Przestań." Rozkazałam sobie skręcając do drzwi. Bez przekonania zapukałam, z nadzieją, że jednak nie było go w domu. Niestety, nagle moim oczom ukazał się rozczochrany chłopak delikatnie przecierający oczy z zaspania. Jest szesnasta, a on spał zamiast ruszyć się na próbę?
- Co chcesz? - Odezwał się lekko ochrypłym głosem.
- Możemy pogadać? - Uśmiechnęłam się nieznacznie.
- A co? Już nie jesteś zbyt dobra aby się u mnie pokazywać? - Spytał unikając mojego spojrzenia. Zdezorientowana spróbowałam się odezwać jednak nie pozwolił mi na to znów wyskakując z oskarżeniami. - Zniszczyłem ci życie, jeśli chcesz mnie uderzyć zrób to tutaj. Chyba, że tego także nie jestem już godzien.
- O co ci chodzi? - Wzięłam głębszy wdech próbując się opanować. Złapałam wciąż przepełniony bólem wzrok chłopaka. Nie ogolony wyglądał jakby zamiast dwudziestu, miał co najmniej trzydzieści lat, wszystko to moja wina?
- O to, że wciąż uważasz się za lepszą, a wcale nią nie jesteś. Widzę, że znacznie myliłem się co do ciebie, jednak lubisz bawić się ludzkimi uczuciami. Gratuluje, tym razem też ci się to udało. Zadanie wykonane. - Warknął przez zaciśnięte zęby, po czym trzasnął drzwiami, a ja stałam przed nimi jeszcze chwilę próbując zrozumieć to co właśnie się stało. Przyszłam przeprosić, a zostałam psychicznie spoliczkowana. I, że to niby ja bawię się ludźmi? 

czwartek, 26 lipca 2012

Chapter Two.

"po prostu bądź szczery.."

Nina.
Otworzyłam delikatnie oczy zauważając pochłonięty w mroku pokój. Powoli, czując przeszywający ból całego ciała przesunęłam wzrokiem po zasłoniętych roletach, zdając sobie sprawę, że z pewnością nie jestem u siebie w mieszkaniu. Uniosłam się na łokciach jednak zmęczona znów padłam na poduszki próbując przypomnieć sobie wczorajszą noc. W myślach pojawiła się jedna wielka pustka. Może zimny prysznic przywróci mnie do porządku, o tak tylko tego teraz potrzebuję. Szukając na oślep komórki którą po raz pierwszy zabrałam ze sobą, natrafiłam na coś, a raczej na kogoś. Obróciłam wzrok zauważając leżącego obok i śpiącego w najlepsze Louisa, a więc to jego mieszkanie. Nie chcąc go budzić powoli zsunęłam się z łóżka, przecież dobrze znam drogę do łazienki. Położyłam rękę na biodrze zastanawiając się nad wyjściem, gdy poczułam nagą skórę. Przejechałam dłońmi wzdłuż swojego ciała wnioskując, że jestem rozebrana. Szybko zabrałam wiszącą na krańcu łóżka kapę i owinęłam się nią. W głowie zaczęło układać się tylko jedno wytłumaczenie, ale nie możliwe, aby do czegokolwiek doszło to przecież.. Oczy mimowolnie zaczęły mi się szklić. Liam nie pozwoliłby mi abym poszła do łóżka z najlepszym przyjacielem, prawda? Co jednak jeśli to nie on nas tu odprowadził? Co jeśli wszystko wyrwało się spod jego kontroli? Szybko dostałam się do szafy zakładając męską koszulkę sięgającą mi do połowy uda.
- Nina? - Spytał lekko ochrypły głos. Odwróciłam się zauważając siedzącego na krańcu łóżka chłopaka lustrującego mnie wzrokiem. Boleśnie lustrującego mnie wzrokiem. Nie mógł chociaż udawać, że śpi? - Wychodzisz? - Ciągnął podnosząc się z miejsca. Ruszył w moją stronę delikatnie odgarniając pojedynczy kosmyk włosów za ucho. Nie wytrzymałam. Z premedytacją uderzyłam go w twarz słysząc satysfakcjonujący odgłos. - Za co?! - Wrzasnął odsuwając się na krok.
- Za co? -  Powtórzyłam i szybkim ruchem starłam jedną z płynących po policzku łez. - Za to, że zamiast przyjaciółki stałam się pieprzonym numerkiem na tej twojej pierdolonej liście! - Nigdy nie klnę, jednak.. dziś widocznie wszystko się zmienia. - Myślałam, że chociaż ja dla ciebie znaczę coś więcej, ale gratuluje. Jesteś jak każdy. Przyprowadź, przeleć, pokaż drzwi. - Złapałam buty próbując uniknąć jego spojrzenia, na które i tak dość szybko się natknęłam. - Naprawdę żadnej nie odpuścisz?! - Wrzasnęłam, a Louis pokręcił głową z niedowierzaniem. Jego wzrok zrobił się chłodny, jakby przepełniony nienawiścią.
- Masz racje. - Mruknął pod nosem. Nie wierzyłam własnym uszom, mimo, że spodziewałam się takiego wyjścia, chciałam żeby zaprzeczył. Potrzebowałam tego. - Właśnie mam zamiar odznaczyć twoje nazwisko! Chcesz przy tym być?! - Warknął podchodząc do biurka. Stanęłam jak sparaliżowana, po czym szybko złapałam dolną część bielizny, nasunęłam ją na siebie i wybiegłam z pokoju trzaskając drzwiami. W salonie siedziała cała reszta, torturująca mnie zdziwionym spojrzeniem. Wzięłam głębszy wdech i nie pozwalając im na jakikolwiek komentarz nasunęłam szpilki wybiegając z domu. 
Na dworze już się rozjaśniało, kolejny jesienny dzień, nie tak piękny jak wczoraj. Próbując o tym nie myśleć zebrałam klejące się do twarzy włosy przypominając sobie drogę powrotną do domu. Zsunęłam się na ziemię siadając na jednym ze schodów. Łzy zaczynały już palić w blade policzki. Nagle poczułam dłoń zaciskającą się na moim ramieniu. Niezależnie od tego kto to był zrzuciłam ją jednym ruchem i najszybszym tempem pobiegłam chodnikiem, po drodze gubiąc oba buty. One nie są ważne. Dziś wieczorem straciłam dużo więcej.
- Nina? - Spytała zaniepokojona mama wspinająca się za mną po schodach. - Coś się stało, kochanie? - Ciągnęła z przesadną troską w głosie. Kochałam ją, ale przejmowała się mną tylko, gdy tego nie potrzebowałam, gdy nie chciałam rozmawiać z nikim.
- Wszystko gra. - Mruknęłam najnormalniej jak potrafiłam. Jennifer prawdopodobnie uwierzyła, albo dała sobie spokój bo kroki coraz bardziej się oddalały, a ja spokojnie mogłam zamknąć się w pokoju. Zsunęłam się po drewnianych drzwiach zauważając na podłodze plamę krwi. Bieganie boso po Londyńskich chodnikach nie wyszło mi na dobre. Przejechałam palcem wzdłuż stopy. Rozcięcie zaczynało dawać o sobie znaki, jednak nie zagłuszyło bólu w sercu. Przetarłam policzek. Nigdy w życiu nie myślałam, że mogę się dopuścić czegoś takiego. Dobrze wiedziałam jak Louis postępuje z dziewczynami, jednak byłam pewna, ze nie zbliżyłby się do mnie. Nie w taki sposób, ale to nie jego wina. Gdzie był mój umysł? Powinnam nad sobą panować, nie jestem już dzieckiem, powinnam już wtedy go odepchnąć.
Dotarł do mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Podniosłam się z podłogi podchodząc do okna. Selena właśnie stała w drzwiach uśmiechając się do mojej mamy. Weszła do środka, a ja spanikowana padłam na łóżko całkowicie zakrywając się kołdrą. Kamuflaż nie spełnił jednak swojej roli. Gdy tylko znalazła dość szybko ułożyła się obok przytulając mnie od tyłu.
- Jeśli chcesz to nie musimy z nimi dzisiaj wychodzić.. Zrobimy sobie jakiś babski wieczór jeśli.. - Szepnęła wprost do mojego ucha.
- Nic nie rozumiecie.. - Przerwałam znów przegrywając ze łzami. Selena przejechała dłonią po moim policzku ścierając jedną z nich. - Chodzi o to, że..
- Wiemy o co chodzi, kochanie. Jeszcze na tyle potrafię połączyć fakty nawet po alkoholu. Gdy zdenerwowana twoim zachowaniem Eleanor wbiegła do sypialni Louisa, wszystkie byłyśmy zszokowane, na szczęście z chłopców tylko Liam był na tyle domyślny aby wiedzieć o co chodzi jednak obiecał, że nie puści pary z ust. Widocznie wczorajsza zabawa wciąż siedzi w ich głowach, Calder została porozmawiać, a raczej nawrzeszczeć na Tomlinsona, a ja przybiegłam do ciebie.. - Urwała muskając ustami moje czoło. Wiedziały więcej niż mogłam się spodziewać, więcej niż bym chciała. - Perrie pewnie zaraz przyjdzie..
- Nie mogę pokazać, że mnie to rusza..
- To twój przyjaciel, wiem, że dziś nie jesteś na to gotowa, dlatego cię nie zmuszamy jednak w najbliższym czasie musisz z nim porozmawiać, inaczej to wszystko zniszczy..
- Uważasz, że dzisiejsza noc wszystkiego nie zniszczyła? Nie mogę się z nim przyjaźnić, nie wyobrażam sobie nawet spojrzeć mu w oczy. Oczywiście, nie będę go unikać, jednak najlepiej będzie jak spędzę czas w jego otoczeniu bez słowa. - Przetarłam dłonią policzek. - Przepraszam skarbie, ale takie jest moje zdanie. To już nie jest mój przyjaciel.
- Przesadził z alkoholem.. - Mruknęła Perrie stając w drzwiach. Podniosłam wzrok dopiero gdy przytuliła mnie z drugiej strony. - Rozmowa jest konieczna..
- On wiedział co robi.. - Powiedziałam półgłosem. - Byłam kolejnym punktem na jego liście, powiedział mi to, rozumiecie? Jestem dla niego tylko kolejnym pieprzonym nazwiskiem, nawet ja. - Tak to bolało najbardziej, liczyłam, że znaczę nieco więcej niż wymykające się od niego dziewczyny z potarganymi włosami, wczorajszymi sukienkami i szpilkami w dłoniach. Cóż za naiwność, jestem dokładnie taka sama.
Harry.
Pierwszy tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego nie minął najlepiej. Dziewczyny mimo tego, że spędzały z nami czas zachowywały się jakby były w swoim świecie. Zero uśmiechów, wygłupów, tylko one w swojej bańce. Dla nas nie było miejsca. Razem z Niall'em codziennie zastanawialiśmy się dlaczego tak to wszystko wygląda, reszta grupy chyba nie była zaskoczona. Czyżby tyle lat poszło w niepamięć?
- Znów ten sam temat, stary? - Spytał dobrze znany mi głos. Podniosłem wzrok zauważając blondyna wyciągającego w moją stronę puszkę Coli. - Chyba już zostaliśmy sami, musimy się z tym pogodzić.
- Mówisz?
- Tak mi się zdaje, spójrz na nich. - Pokazał palcem na siedzących po drugiej stronie. - Chłopcy udają, że nic się nie stało śmiejąc się w najlepsze, chociaż wygląda to dość sztucznie. Louis jak zwykle bawi się telefonem próbując opanować ADHD, a dziewczyny prawdopodobnie rozmawiając po raz kolejny o tej nowej parze..
- Chodzi ci o Lole? - Spytałem nie wierząc własnym uszom. - Błagam przecież to ostatnia osoba z którą chciałyby się zadawać..
- Jesteś pewien? - Szepnął chłopak wsuwając się na miejsce obok mnie.
- Tak, Eleanor dokładnie to napisała w kartce urodzinowej dla tej jak to kulturalnie podpisała "suki". Z resztą zauważyłeś, jak często używały tego słowa.. Ostatnio wcale go nie słychać, jakby zmieniły podejście..
- Albo się od nas odsunęły. - Mruknął pod nosem. - Już ledwo pamiętam ich ton głosu. To chore aby odwracać się w takim momencie, nie uważasz?
- Też mi się tak zdaje..
- Co ci się zdaje? - Przerwała nasz monolog Selena niepewnie siadająca na moich kolanach. Robiła się coraz lżejsza, czy to w ogóle możliwe? Delikatnie przejechałem dłonią po jej białym topie. - Nie pozwalaj sobie! - Zaśmiała się zrzucając moją dłoń, chociaż w ciemnych tęczówkach skrywało się uczucie niepewności i bólu. Za dobrze ją znam jednak gdy chciałem zacząć temat Nina zawiesiła się na szyi blondyna krzycząc coś o deserze. Dziewczyny głośno się z nią zgodziły, po czym Danielle pobiegła po chłopaków. Liam z Zayn'em bez zastanowienia podnieśli się z miejsca i podbiegli do nas, a Louis niepewnie spojrzał na chowającą się ramionach Nialla. Jedno jest pewne: coś przed nami ukrywają, najbliżsi przyjaciele. Fajnie, nie?

wtorek, 24 lipca 2012

Chapter One.

"jestem nastoletnim frajerem, kochanie."

Louis.
Po jej wyjściu siedziałem jeszcze chwilę na krańcu łóżka, czując zaciskający się na żołądku węzeł. Przetrawiałem w głowie wszystkie ogarniające mnie uczucia, zastanawiając się skąd przyszły. To nie było pierwsze przelotne spotkanie z nowo poznaną dziewczyną, a dopiero dziś przeszyła mnie ta nić niepewności. Przecież nigdy nie zastanawiałem się co czują wychodząc z mojego mieszkania, a teraz przychodzi mi tylko jedna, oczywista odpowiedź. Wstyd, na który żadna z nich nie zasługuje. To przecież młode dziewczyny dopiero wkraczające w dorosłość, szukające swojego miejsca. Dlaczego daje im złudne poczucie bezpieczeństwa? Dlaczego przez chwilę w moich ramionach czują się dobrze by potem z wstrętem do siebie zniknąć z mojego życia? Leniwie podniosłem się podchodząc do okna. Co jeśli płaczą? Mama od zawsze wpajała mi myśl, że żadna z kobiet nie zasłużyła na łzy. Byłem pewien, że tego przestrzegam, teraz zdaje mi się, że błędnie. Raniłem je sprawiając sobie radość, ale to było przecież najlepsze wyjście. Zero zobowiązań, zero poświęceń, całkowity brak zaangażowania. Opcja idealna dla zniszczonego emocjonalnie dwudziestolatka, czy może jestem zwykłym łamaczem serc?
Pozwalając umysłowi na odpoczynek boso ruszyłem w stronę lodówki wyciągając karton z mlekiem. Mimo wieczornej godziny poczułem jakbym dopiero się obudził. Zerknąłem kątem oka na zegarek zdając sobie sprawę, że została niecała godzina do corocznego spotkania, a ja paraduje nago po słabo oświetlonym mieszkaniu. Decydując się na szybki prysznic zamiast kąpieli wskoczyłem do kabiny czując chłodne krople spływające wzdłuż ciała dając upragnione oczyszczenie. Nagle dźwięk komórki zagłuszył płynącą wodę. Przeczesałem dłonią mokre włosy drugą w tym czasie wycierając o przewieszony ręcznik. Na wyświetlaczu widniało jedno nieodebrane połączenie pochodzące od Eleanor. Nim zdążyłem wybrać jej numer zadzwoniła po raz kolejny.
- No, cześć. - Powiedziałem lekko ochrypłym głosem, albo Londyn, albo papierosy mi nie służą. Oby to pierwsze, znacznie łatwiej się uwolnić.
- Wiem, że się spóźnisz, ale mógłbyś zajechać po Ninę? Dobrze wiesz, że ma najdalej do Liam'a a uparta jędza nie zadzwoni po taksówkę. - Powiedziała półgłosem. Z pewnością jest jeszcze w pracy co znaczy, że w jej otoczeniu właśnie kręci się owa uparta jędza, a zarazem jedna z najbardziej kruchych dziewczyn jakie przyszło mi spotkać. Poznałem ją dzięki Niallowi. Gdy pierwszy raz zobaczyłem jak przechodzi przez próg miałem ochotę złapać ją w pasie i zanieść dalej aby nie zrobiła sobie krzywdy. Już z daleka wyglądała na delikatną, a blond włosy, jasna cera i melodyjny głos jeszcze mnie w tym utwierdzał. W sumie nie tylko one. Do dziś pamiętam pierwszą i ostatnią jak dotąd poważną kłótnię. Zapłakana wybiegła z mieszkania, później zrobiła coś co wymagało dużego poświęcenia i braku jakiegokolwiek szacunku do siebie. Przeprosiła mnie. Mimo to, że tylko ja byłem winny, spokojnie mnie przeprosiła zrzucając wszystko na siebie. Stwierdziła, że jestem częścią jej jak reszta przyjaciół i nie wyobraża sobie dnia beze mnie. Miałem ochotę nawrzeszczeć na nią, że powinna nauczyć się samodzielności, jednak gdy utkwiła we mnie swoje bezbronne spojrzenie jedyne co mogłem zrobić to przytulić do siebie, by poczuła się bezpieczna. Tak, to jedna z niewielu osób o które naprawdę chcę się troszczyć. Z kolejną właśnie rozmawiałem przez telefon. - Proszę, ja zabieram się z Harrym i Seleną, bo najpierw jadą odłożyć jej bagaż więc mają po drodze..
- Nie ma sprawy. - Zapewniłem, czując się odpowiedzialny za osiemnastolatkę. To chyba logiczne, że nie pozwolę jej iść w nocy, samej przez pół miasta, aż takim idiotą nie jestem.- Powiedz jej aby była gotowa..
- W tym problem.. - Przerwała niepewnym głosem.
- Nic o tym nie wie tak? - Spytałem ledwo powstrzymując śmiech. Eleanor mruknęła coś na wzór potwierdzenia. Mogłem się tego spodziewać.
- Dobrze wiesz jaka jest. Nie będzie chciała jechać, a tak, nie będzie miała już żadnego wyjścia, ładnie to wymyśliłam. - Byłem pewien, że właśnie w tym momencie jej kąciki ust delikatnie unoszą się w specyficzny sposób ku górze. Lekko zakłopotany, ale uroczy. Tak, to jeden z jej najładniejszych uśmiechów.
- Okej, widzimy się u Liama, za pół godziny?
- Oczywiście, właśnie kończę zmianę. Nie mogę się doczekać. - Mruknęła i nacisnęła czerwoną słuchawkę, a ja wróciłem do przygotowań. Nasunąłem na ciało czarną koszulkę, niebieskie, przylegające spodnie, po czym delikatnie pokropiłem się perfumami. Dobry wygląd to podstawa, przynajmniej w tym wieku. Gdy byłem już gotowy przerzuciłem przez ramię czarną skórę, zawiązałem buty i ruszyłem do samochodu. Nina nie mieszkała za daleko, więc jeśli dobrze pójdzie to nawet nie powinniśmy się spóźnić. Poprawiłem po raz ostatni włosy i odpaliłem auto ruszając dobrze znaną mi trasą. W oknie blondynki wciąż paliło się światło, co dobrze wróżyło. Przynajmniej nie muszę szukać jej po mieście. Nagle drzwi się otworzyły a pogrążone w ciemności schody okryte zostały światłem z korytarza. Zdawałoby się, że dziewczyna zmieniła się diametralnie w ciągu tak krótkiego czasu. Nie miała na sobie za dużego swetra, który dodawał jej uroku. Wyglądała dziś wyjątkowo.. seksownie? Może to złe określenie dla przyjaciółki, ale takie właśnie było moje pierwsze wrażenie. Czarna sukienka na szerokich ramiączkach, brązowy, cienki pasek podkreślający talię, jeansowa, nieco za duża koszula, czarne buty na obcasie i nierozłączny kapelusz. To jedyne co się nie zmieniło, prócz potarganych blond włosów. Ciekawe czy wciąż pachną jabłkiem. Dziewczyna zauważyła mnie dopiero na czwartym stopniu, gdzie zatrzymała się jakby planując ucieczkę. Otworzyłem drzwi pasażera próbując zachęcić ją do wyjścia. Zaśmiała się kręcąc głową jakby nie dowierzała i z rezygnacją wypisaną na śnieżnobiałym uśmiechu dotarła zajmując miejsce obok mnie.
- Eleanor? - Spytała próbując się opanować. Skinąłem głową odpalając samochód.
- Nawet gdybym spróbował skłamać i tak byś mi nie uwierzyła, znasz ją. - Uśmiechnąłem się, tak każdy wie jaka jest El, uparta bardziej niż mogłoby jej się wydawać.
Harry.
Zawsze na tych spotkaniach zdaje sobie sprawę jak bardzo brakowało mi ich obecności. Mruczenia Perrie, która delikatnie obejmowała Zayn'a. Śmiechu Eleanor bijącej się z Niall'em o ostatnią puszkę koli, która pewnie i tak wyląduje na ziemi. Spojrzenia Louisa na walczącą z Danielle o swój kapelusz Ninę. Nikt nie wie dlaczego tak na nią patrzy. Niby są dla siebie tylko przyjaciółmi i każdy w to wierzy, jednak w jego sposobie przyglądania jest pewna fascynacja. Oczywiście, dziewczyna jest urocza i naprawdę śliczna jednak nikt inny z naszej grupy tak na nią nie patrzy. Jakby próbował ją zapamiętać, każdy jej szczegół, ale co ja tam wiem. Brakowało mi nawet Liama siedzącego za blondynką i proszącego aby pozwoliła mu znów spotkać się z Ed'em. Ed to żółw Nesbitt który jest obiektem westchnięć Payne'a od stycznia 2010, przynajmniej tak mi się wydaje.
Cała nasza grupa zebrała się trzy lata temu gdy jako ostatnia dołączyła Eleanor i do tej pory nie żałuję żadnej chwili. Były kłótnie, wrzaski, trzaskanie drzwiami, ale jesteśmy rodziną. Ja jestem częścią ich, oni są częścią mnie i zdaję się, że nikt tego nie żałuje. Nagle poczułem jak ktoś bawi się moimi włosami. Podniosłem wzrok zauważają Selenę. Nie kochałem jej, to jest pewne, jednak była dla mnie najważniejsza. Ciemne, pokręcone włosy opadające na odkryte ramiona. Bladoróżowa sukienka połączona z czarnymi butami i złotym naszyjnikiem wyglądała na niej idealnie. W sumie, wszystko wyglądało na niej idealnie.
- Przyglądasz się im jak pedofil. Nie widzieliśmy się tylko dwa miesiące, a torturujesz ich wzrokiem. - Zaśmiała padając na moje kolana. Objąłem ją w pasie spoglądając w ciemne oczy. - Ah tak, teraz mnie będziesz torturował mam rozumieć? - Spytała unosząc jedną brew. Nie każdy tak potrafi.
- Jesteś zwyczajnie zazdrosna, że nie patrzę na ciebie tak codziennie, jednak wybacz, że po kilku minutach tracisz na uroku. - Zaśmiałem się. Dziewczyna udała oburzoną i zeszła ze mnie odwracając się plecami w moją stronę. Delikatnie przejechałem dłonią wzdłuż jej pleców. Zadrżała. Mimo tak mocnego charakteru wciąż była zwykłą dziewczyną. - Zasłaniasz mi widoki złotko.. - Mruknąłem.
- Przykro mi, znajdź sobie inne. - Odpowiedziała przy okazji unosząc w moją stronę środkowego palca. Nie mogąc się powstrzymać podniosłem się i złapałem ją jakbym chciał przenieść ją przez próg, tuż po naszym ślubie. - Schudłaś? - Spytałem niepewnie.
- W końcu ktoś zauważył! - Krzyknęła zadowolona. Mi nie było tak do śmiechu, już przed wakacjami miała lekką niedowagę. Ile może ważyć teraz? Odstawiłem ją na ziemię lustrując wzrokiem. Sukienka perfekcyjnie zakrywała widoczne kości.
- Dobra, pijemy coś? W końcu trzeba to jakoś.. świętować? To pierwszy rok gdy wszyscy mamy skończone osiemnaście lat. - Spojrzał znacząco na Ninę która zmrużyła oczy jakby i tak miała to gdzieś. Później skierował wzrok na mnie. Tak, tylko nasza dwójka odstawała. Sam Louis miał prawie dwadzieścia jeden lat, Eleanor wraz z Seleną w wakacje skończyły dwadzieścia, Zayn dobił do dziewiętnastu, tak samo jak Niall, Perrie i Liam, a Danielle jako dwudziestoczterolatka pełniła rolę najstarszej. Chociaż wcale na to nie wyglądało. Jej chłopak był chyba najodpowiedzialniejszą osobą z całej naszej paczki. Tak, to zdecydowanie Liam. - Kto jest za? - Odezwał się znów Louis wyciągając z tylnej kieszeni portfel. Dziewczyny były wyjątkowo zadowolone z jego propozycji. I sądząc po minie Calder tylko czekały aż któryś z nas to zaproponuje. Z mężczyzn tylko Liam zdecydował, że nie będzie pić. Jutro ma trening i chce jakoś wyglądać. Z całego serca życzę mu powodzenia. Tylko żeby ktoś tego jutro nie żałował.

poniedziałek, 23 lipca 2012

Prolog.

"siedziałaś licząc dni od kiedy odszedł.."

Cudowna Londyńska jesień w końcu nadeszła. Złote liście leniwie opadające na szare chodniki, delikatny zapach gorącej czekolady unoszący się w niektórych uliczkach i wciąż ci sami ludzie nie potrafiący napawać się pięknem stolicy. Nigdy nie rozumiałam pędzących na złamanie karku mężczyzn czy kobiet, dla których najważniejszym artefaktem był telefon komórkowy. Czy naprawdę tak mocno można uzależnić się od rzeczy martwych? To pytanie siedzi mi w głowie od kiedy mój ojciec na gwiazdkę zamiast upragnionej gitary kupił mi kolejny, nowszy model telefonu, który teraz cudownie kurzy się na dnie szuflady. Nie używam go, nie potrzebuję go, nie chcę. Za każdym razem gdy muszę z kimś porozmawiać podnoszę się z miejsca i wychodzę z domu po chwili znajdując się przed którymś, dobrze znanym mi domem. To sama przyjemność powoli ruszać jedną ze złotych ulic, zaciągając się porannym zapachem miasta. Delikatna rosa utrzymująca się na jeszcze zielonej trawie połączona z wonią najlepszej w mieście kawy, bądź czekolady. Czego chcieć więcej od szczęścia?
- Nina! - Usłyszałam dość donośny krzyk z parteru. Poprawiłam szarą czapkę i łapiąc za torbę zamknęłam drzwi od sypialni. W kuchni przy niewielkim stole siedziała mama zażarcie kłócąca się z moim starszym bratem. - Czy to prawda, że był na koncercie? - Spytała podnosząc na mnie wzrok. Spojrzałam na Damiena opierającego się łokciem o blat. Wyższy ode mnie chłopak o równie jasnych włosach co ja, ubrany w błękitną koszulkę w serek i ciemne dopasowane jeansy. Mimo tego, że jestem jego siostrą muszę przyznać, że jest dość przystojny. Jedyne co mnie zdziwiło to wyraz jego twarzy. Nie był przerażony, mimo tego, że dobrze wiedział jakie czekają go konsekwencje.
Co do koncertu to oczywiste, że pojechał. Gdy tylko mama wyruszyła na nocną zmianę do szpitala wybiegł jak oparzony zabierając jej samochód. Jennifer Nesbitt, jako kariolog niezależnie od tego co zmalowałby jej pierworodny i tak nie mogłaby wyjść, więc nie przejmując się tym co będzie spełnił dawno planowane marzenie. Sama się dziwiłam dlaczego rodzicielka nie pozwoliła mu pojechać. Mimo tego, że odbywał się on cztery godziny od domu, w środku nocy to Damien i tak od stycznia ma już skończone dwadzieścia jeden lat. Jednak jak to skwitowała "jeszcze ze mną mieszkasz" i chłopak bez słowa schował się w pokoju tylko czekając na jej wyjście. 
- Nie, nie był. - Uśmiechnęłam się delikatnie sięgając po szklankę z sokiem. - Wczoraj źle się czułam i mimo tego, że planował wyjść wolał zostać ze mną. - Upiłam kilka łyków nie przerywając kontaktu wzrokowego między mną a mamą. - Z resztą nie podziękowałam ci, dobrze, że zostałeś. - Przechyliłam się w jego stronę delikatnie muskając ustami jego policzek, po czym zakładając czarne, lekko podarte trampki wyszłam z domu zostawiając zszokowaną rodzicielkę z tryumfalnie uśmiechającym się bratem.
Dlaczego to zrobiłam? Sama nie wiem, nie potrafię patrzeć na cierpiących ludzi nawet jeśli na to zasługiwali.  Nie zdążyłam minąć furtki gdy poczułam dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się zauważając Damiena. W jego oczach wypisana była wdzięczność i dopiero teraz zauważyć się dało jaką ulgę poczuł gdy mama pozwoliła mu odejść.
- Następnym razem pilnuj się. - Powiedziałam półszeptem gdy ruszyliśmy razem chodnikiem. - Nie zawsze będę cię kryć, dobrze o tym wiesz. - Dodałam spoglądając na niego kątem oka. Mimo tego, że był ode mnie starszy wciąż uchodził za młodego, zagubionego chłopca, który właśnie bez słowa wyciągnął paczkę papierosów łapiąc jednego do ust. Cała droga przesiąknięta dymem, minęła w ciszy, nie licząc czułego pożegnania, gdy skręcił do mieszkania swojej dziewczyny, a ja spokojnie ruszyłam w stronę ukochanego parku. Tak, to właśnie park był moją miłością. Jedyne miejsce w mieście przepełnione prawdziwym, nie mechanicznym życiem. Zajęłam pierwszą ławkę podciągając kolana pod brodę. Cudowny złoto-czerwony krajobraz. Opuściłam nogi wyciągając z torby szary zeszyt. Nigdy nie nazwałabym tego pamiętnikiem, jednak to coś w czym zawsze mogę spisać wszystkie wątpliwości, popełnione błędy, marzenia. To moje i mimo tego, że przewiązane jest tylko bladoróżową wstążką mam pewność, że nikt nie spróbuje tu zajrzeć. Ufam im, może za mocno. Przejechałam czarnym piórem po pożółkłej kartce. 
- Nie ma się czym zachwycać, kolejna jesień. - Usłyszałam zza pleców mało nie dostając zawału. Podniosłam głowę zauważając uśmiechniętego od ucha do ucha blondyna. Tak, Niall to najbardziej uroczy i delikatny chłopak jakiego kiedykolwiek spotkałam, a zarazem jedyna płeć męska którą mogę potraktować jak pamiętnik. To właśnie jego poznałam jako pierwszego, już w przedszkolu. Od tamtej pory prawie nic się nie zmieniło. Te same, delikatne rysy twarzy, jasna chociaż teraz lekko brązowa cera i farbowane, idealnie pasujące mu włosy. - Jestem pierwszy? - Spytał lekko ochrypłym głosem. Zachorować w wakacje, Horan? Naprawdę? 
- Tęskniłam. - Mruknęłam podnosząc się z miejsca. Spokojnie wtuliłam się w jego tors czując niezmienny od roku zapach perfum. - Nowa koszulka? - Przejechałam delikatnie po białym topie wyciętym w serek ładnie kontrastującym z opalenizną. - Ładnie ci. - Uśmiechnęłam się stając na palcach. Czule musnęłam jego usta i znów schowałam się w jego ramionach, chłopak oparł brodę na mojej głowie, po czym gdy tylko się odsunęłam pocałował mnie w czoło i usiadł na ławce. Zajęłam swoje miejsce wcześniej chowając notatnik do torby. - Tak, nikt inny jeszcze nie raczył się zjawić. Przynajmniej nie u mnie. 
- Nie uważasz, że problemem jest wyłączona komórka? - Zaśmiał się wlepiając we mnie błękitne tęczówki. Poczułam się trochę nieswojo, gdy bacznie obserwował każdy mój ruch. Pokręciłam przecząco głową unosząc kąciki ust ku górze, wciąż zwykli śmiać się z moich przyzwyczajeń. 
- Możesz mi powiedzieć która to godzina? - Spytałam odgarniając blond włosy za ucho by lepiej mu się przyjrzeć. Niall wyciągnął telefon i skierował go w moją stronę. Pisnęłam przecierając oczy, po czym podniosłam się z miejsca. - Muszę biec! Eleanor mnie zabije.. - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby, po czym musnęłam ustami policzek Irlandczyka i przewieszając torbę przez ramie ruszyłam biegiem wzdłuż uliczki kierując się w stronę kawiarni. W rekordowym tempie otwierałam drzwi słysząc pospolity w takich miejscach dzwonek. Podbiegłam do lady zauważając uśmiechniętego chłopaka, z mleczną cerą. - Jest... - Zaczęłam jednak Zayn pokazał abym się odwróciła, powoli uczyniłam to uśmiechając dość sztucznie. Mogłam się tego spodziewać. Stała opierając dłonie na biodrach lustrując mnie wzrokiem. Spuściłam wzrok licząc brązowe kafelki. - Przepraszam..
- Dobra, dobra. - Zaśmiała się obejmując mnie. Oczywiście nie był to pierwszy ani ostatni raz gdy wbiegałam kilka minut po początku naszej zmiany. Czasem, znaczy dość często zastanawia mnie fakt, jak ona sobie ze mną radzi? - Masz fart, że cię kocham. - Uśmiechnęła się. Tak, El jest jedną z najwspanialszych dziewczyn jakie przyszło mi spotkać. Troskliwe spojrzenie, perfekcyjny uśmiech, zadbana cera i cudowny charakter.
Poznałam ją dokładnie trzy lata temu, gdy jeszcze chodziła z moim bratem. To była typowa młodzieńcza miłość, chodzenie po szkole trzymając się za rękę, delikatne pocałunki przy oknach i zazdrość w oczach rówieśniczek. Płakałam mocniej niż oni gdy dowiedziałam się o rozstaniu. Czułam, że są dla siebie idealni. Potrafiła sprowadzić go do porządku, a on był gdy tylko potrzebowała jego wsparcia. Od tamtej pory stałyśmy się prawie nierozłączne, ta sama praca, ta sama szkoła, ci sami przyjaciele. Nie wyobrażam sobie naszej paczki bez tej wyglądającej niewinnie dziewczyny, której jednak nie radzę zachodzić za skórę. Nagle zza jej pleców wyłonił się Zayn rozkładając ramiona w moją stronę. Przez całe wakacje latałam do pracy na dwie zmiany, by mógł wraz z dziewczyną wylecieć do ukochanej Hiszpanii. 
- Jaki opalony. - Zaśmiałam się wtulając się w niego. 
- Po to tam pojechałem. - Odpowiedział, musnął ustami moje czoło pożegnał się i wyszedł, zapowiadając, że jeszcze nas odwiedzi. To najlepszy przyjaciel Liam'a. Kolejna osoba bez której nie wyobrażam sobie Londynu. Kolejna osoba której bezgranicznie ufam. 
- Reszta już się odzywała? - Spytałam zakładając na siebie mleczny t-shirt z logiem kawiarni. Eleanor stanęła za kasą wyciągając telefon. 
- Louis dzwonił, że się spóźni, Harry wrócił w nocy, ale dziś najpierw jedzie po Selene, a później wszyscy spotykamy się u Liama, jak co roku, tylko nie wiem co z Niall'em. - Mruknęła wsuwając go z powrotem do jasnych, przylegających jeansów. 
- Spotkałam go w parku, więc raczej powinien przyjść. - Tak, będziemy wszyscy. W końcu, po dwóch miesiącach nieobecności. Zapowiada się piękny wieczór.