środa, 29 sierpnia 2012

Chapter Seven.

"z trudem mówimy cześć, nie pokazując emocji."

Zayn.
Kto by pomyślał, że właśnie tak to będzie wyglądać, że my będziemy tak wyglądać czekając na szpitalnym korytarzu. Harry wręcz bijący szczęściem przytulał do siebie swoją ukochaną, która przynajmniej z mojego punktu widzenia nie podzielała jego szczęścia. I o dziwo zdaje mi się, że nie było to spowodowane stanem zdrowia Seleny, tylko wpatrzonym w błękitne kafelki Louisem, który co chwilę spoglądał na nią kątem oka.
Czuli coś do ciebie i było to na tyle mocne, że za każdym razem gdy złapała jego spojrzenie nieznacznie się uśmiechała, po czym jakby przypomniała sobie co zaszło znów odwracała się do swojego chłopaka czule go całując. Karała Tomlinsona, karała go za każdy oddech.
Nieco dalej obraz który przyprawiał mnie o mdłości. Perrie ściskająca drobną dłoń Eleanor. Blondynka wciąż nie szepnęła przyjaciółce słowa o swoim stanie, mimo, że z pewnością powinna już to zrobić. Calder zasługuje na to aby znać całą prawdę. Aby wiedzieć, że chociaż najmniejsza część jej niewiernego ukochanego przez którego każdą noc zaczyna od gorzkiego lamentu jeszcze będzie istnieć na tym świecie. Może to jej pomoże? Może dotrze do niej, że to nie ona jest winna? Sam nie wiem dlaczego tak bardzo zależy, prawdopodobnie to fakt, że dawno nie widziałem jej naprawdę szczęśliwej, mimo tego, że bardzo na to zasługuje?
- Wszystko gra? - Usłyszałem zza pleców. Odwróciłem się zauważając Nialla opierającego się barkiem o ścianę. - Wyglądasz jakoś blado. Słyszałeś, lekarz mówił, że jeszcze dziś wróci do domu. Wyjdzie z tego. Wiele osób wygrało walkę z anoreksją, ma przyjaciół, przy naszej pomocy..
- Czyjej pomocy? - Parsknął śmiechem Louis unosząc wzrok. - Nazywasz to przyjaźnią?
- Mam wskazać palcem kto ją zniszczył? - Spytała Nina odsuwając się od Harry'ego, który próbował ją przytrzymać łapiąc za czarną koszulkę.
- W sumie to nie tylko on jest winny.. - Odezwał się blondyn zza moich pleców.
- Kogo masz na myśli? - Syknęła Eleanor wstając z krzesła. Skrzyżowała dłonie na piersi oczekując odpowiedzi.
- Może ciebie? Trzeba było się we wszystko wcinać? - Odpowiedział Tomlinson podnosząc się z miejsca. - Nie wszystko jest twoją sprawą.
- Chyba ją z kimś kurwa mylisz. - Warknęła Nina stając obok Eleanor. - Myślisz, że umacniasz więzi pieprząc się z każdym kto się rusza?! - Przesunęła się stając między niby.
- Tak, najlepiej oszukiwać wszystkich na około co? - Spytał Niall wsuwając się między nich. - Nie kłam, że go kochasz..
- To się w końcu przyznaj! - Wrzasnęła Eleanor zza pleców Niny. - Nie masz pieprzonych jaj żeby powiedzieć im całą prawdę to im nic nie wypominaj, zgoda? Bo inaczej zrobię to za ciebie..
- Znów się wcinasz! - Syknął Louis odsuwając zszokowanego reakcją Eleanor, Nialla. - Przestań interesować się czyimś życiem..
- Nie mów jej co ma robić. - Powiedziałem stając obok niej. - Nie pozwalaj sobie na za wiele, dobrze?
- Znalazł się książę! - Krzyknął powstrzymując śmiech Louis. - Pomyliłeś ja z kimś, Zayn. Twoja dziewczyna siedzi pod ścianą. - Uśmiechnął się arogancko i zwrócił wzrokiem do Eleanor. - Ładnie zabierać przyjaciółce chłopaka?
- Coś o tym wiesz mam racje? - Spytał Harry wciąż nie ruszając się z miejsca. - Za każdym razem niszczysz każdego kto mi się podoba, przyjacielu.
- Przesadzasz, pierwszy zakochał się w Ninie. - Odezwała się Perrie wstając z krzesła. - Nie możesz mieć wszystkiego Styles.
- Ważne, że ty możesz, prawda, kochanie? - Skierowałem wzrok w jej stronę. Otworzyła szerzej oczy, po czym pokręciła głową z niedowierzaniem. - Swój swojego broni, co nie? - Uśmiechnąłem się nie zastanawiając się nad tym co robię.
- Tak! - Wrzasnęła odsuwając ode mnie Eleanor. - Zachowałam się jak suka idąc z nim do łóżka, ale ty teraz zachowujesz się dużo gorzej, wiesz? Nie potrafisz trzymać języka za zębami, nie dając mi nawet chwili na zastanowienie! Myślisz, że to tak łatwo podejść do najlepszej przyjaciółki i powiedzieć, że jest się w ciąży z najważniejszą osobą w jej życiu? Zdradzić jej cały sekret i stracić ją na zawsze?! To nie jest tak kolorowe jak ci się wyobraża... - Urwała chowając twarz w dłoniach, a ja poczułem jak moje serce rozrywa się na kawałki. Puściły mi hamulce. - Zadowolony? - Spytała pokazując dłonią na Eleanor, której wzrok mówił, że domyśliła się o kogo chodzi. - Gratulacje, teraz to ty odebrałeś mi wszystko co miałam.. - Powiedziała i wybiegła ze szpitala, a za nią o dziwo ruszyła Eleanor klnąc na mnie pod nosem. Rozejrzałem się w około. Wszyscy z zaczerwienionymi źrenicami stali w miejscu nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nina ruszyła w stronę drzwi odgarniając blond włosy do tyłu. Louis równo z Harrym ruszyli za nią, jednak dziewczyna odwróciła się wystawiając w ich stronę środkowy palec. Stanęli w miejscu, zostaliśmy sami, wszystko się zawaliło.
Perrie.
Usiadłam na betonowym murku czując jak łzy zaczynają powoli palić zaczerwienione z nerwów policzki. Nie miała dowiedzieć się w taki sposób. Już wszystko poukładałam. Liczyłam, że jak się dowie to zechce chociaż utrzymywać kontakty z dzieckiem, lecz teraz, gdy wszystko potoczyło się w tak szybkim tempie jedyne co przychodzi mi do głowy to cholerny skok na główkę bardzo możliwe, że właśnie z tego niewysokiego murku. Nagle poczułam ciepłą dłoń zaciskającą się na mojej bezwładnie widzącej. Odwróciłam się zauważając Eleanor, która natychmiast objęła mnie mocno przytulając do siebie. Poczułam jak kamień spada mi z serca, jednak mózg niebezpiecznie zaczął wariować.
- Dlaczego? - Spytałam podnosząc wzrok. Dziewczyna uśmiechnęła się z bólem i musnęła ustami moje czoło. - Nie musisz tego robić..
- Jesteś dla mnie z Niną i Seleną najważniejszymi osobami na świecie, teraz gdy nie ma... - Urwała ocierając jedną z łez. - Nie pozwolę aby cokolwiek ci się stało, z resztą przez ostatnie dni zrozumiałam jak ważna jest przyjaźń, a ty jesteś moją przyjaciółką i nie wyobrażam sobie dnia bez twojej obecności. Zayn zachował się jak pieprzony dupek, jednak proszę. Zrób to dla mnie i wybacz mu to zachowanie dobrze? To skończony kretyn, ale też zależy mu na tobie, nawet jeśli to już nie jest miłość, to nie chciał cię zranić, przynajmniej nie specjalnie. - Przejechała dłonią po moim policzku. - Wszystkich nas dzisiaj poniosło, ale damy radę..
- Będziemy rodziną. - Odezwał się kolejny damski głos. Nina usiadła obok mnie i ułożyła rękę na moim brzuchu. - Zawsze możesz zamieszkać ze mną, wątpię aby mama miała..
- Zayn oddał mi mieszkanie. Nie wiem dlaczego, po prostu tak postanowił. A ty? Jak się trzymasz? - Spytałam spoglądając na nią kątem oka. Nina uśmiechnęła się niemrawo i oparła głowę na moim ramieniu. - Wiem, że to wszystko nie jest łatwe..
- Nie będę z żadnym z nich. - Powiedziała pewna siebie. - Harry chciał się zemścić na Louisie za wszystkie odebrane mu dziewczyny..
- Harry jest gejem. - Usłyszałyśmy kolejny głos. Wszystkie zszokowane podniosłyśmy wzrok zauważając stojącą w drzwiach, bladą jak ścianę Selenę trzymającą w dłoni czarną torbę którą szybko zabrała od niej Eleanor. - Żadna z was naprawdę tego nie zauważyła?
- No nie bardzo.. - Nina mruknęła pod nosem chyba z nadzieją, że nikt tego nie usłyszy. Czy to wstyd? - W takim razie za co chciał się zemścić niby?
- Chciał do tylko wkurzyć. Wiedział jak cierpi gdy Ty przytulasz się do jego najlepszego przyjaciela. To cholerne dzieciaki bawiące się uczuciami innych, nie masz się po co przejmować. Jeszcze wielu rzeczy nie wiesz o naszej paczce. To nie ostatnie sekrety jakie nas czekają..
- Myślisz, że coś jeszcze z tego będzie? - Spytałam krzyżując dłonie na piersi.
- Z twojego związku z Zaynem? Czy z naszej przyjaźni? - Powiedziała, po czym uśmiechnęła się blado. - Dobra, poniosło mnie. Tak samo jak poniosło mnie w twoim domu, Nina. Muszę wam to wszystko wytłumaczyć. - Usiadła na murku naprzeciw nas. Wzięła głębszy wdech. - To nie miało do końca tak wyglądać. Chciałam aby wszystkie tajemnice ujrzały światło dzienne.. Liczyłam, że Niallowi puszczą nerwy i w końcu z czymś wyskoczy, zrobi się zazdrosny, ale się nie udało. - Spuściła wzrok na ziemię. - Zrobiłam z siebie idiotkę, ale nie potrafiłam powiedzieć ci prawdy. Znienawidziłby mnie, a jest dla mnie najważniejszy.. To mój najlepszy przyjaciel, zrobiłabym dla niego wszystko. Posunęłam się o krok za daleko doprowadzając do jeszcze większej kłótni z Louisem. Jemu naprawdę na tobie zależy, Louis cię kocha i to wszystko to jedna wielka pieprzona intryga, która nie powinna mieć miejsca.. A tamtej nocy.. - Urwała po raz kolejny. Spojrzałam na Ninę, która wyglądała tym razem na przerażoną. Podniosła się z miejsca i zrobiła kilka kroków do przodu stając nad Seleną.
- Mów.. - Powiedziała dość cicho. Gdy dziewczyna nie zareagowała tupnęła nogą podnosząc głos. - Mów do cholery, dlaczego zniszczyłaś mi życie! - Wrzasnęła przecierając zaczerwienione policzki.
- Nina.. - Szepnęła Eleanor zaciskając dłoń na jej ramieniu. - Proszę..
- Nie! El! Ma się wytłumaczyć! W tej chwili! - Krzycząc wyrwała się z jej uścisku. - Głucha się zrobiłaś?! - Pchnęła Selenę co zauważyli wychodzący ze szpitala chłopcy. Niall szybko podbiegł widząc co się zapowiada i odciągnął blondynkę za co dostał z liścia. - Wszyscy ode mnie odejdźcie! Wszyscy we wszystkim maczacie palce! Od dziś dla was nie istnieję, rozumiecie?! Obym widziała was po raz ostatni! - Krzyczała jak w amoku, po czym ruszyła chodnikiem w drogę powrotną, a wszyscy spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani. Więc tak: Harry nie kocha Niny bo jest gejem, Selena nie jest zazdrosna, bo nie ma o co, Louis nie przespał się z Niną, Zayn prawdopodobnie za mocno lubi Eleanor, a Niall? Niall ma tajemnice, Danielle i Liam nawet się nie pojawili, jakby im już nie zależało. Jedno jest pewne: jestem w ciąży, to jedyne co nie może się za chwilę zmienić, ale tak. Nawet ja mam tajemnice, która w tym momencie może za dużo namieszać... Za dużo emocji.

_
Obiecałam sobie, że nic tu nie napiszę. Akurat, właśnie łamię obietnice.
Muszę was przeprosić. Wszyscy mieliście swoje miłosne teorie, jednak musiałam je nieco zawalić. Musiałam wszystko zaprzepaścić, aby nie skończyć tego tak szybko jak myślałam. Myślę, że ten rozdział trochę mógł wam namieszać, dlatego to zakończenie u Perrie, tak żeby wam wszystko wytłumaczyć. Ale to nie koniec! Planuję dobić do co najmniej piętnastu rozdziałów, dlatego spodziewajcie się jeszcze kilku zmian. Z pewnością nie będzie kolorowo. Bardzo zależy mi na waszych opiniach, dlatego jeśli czytasz to, jeśli podoba ci się to, bądź nie to napisz dlaczego. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Chapter Six.

"zatraciłem to kim jestem.."

Eleanor.
Tego już za wiele. To, że rozmawiała z Louisem na nie dotyczące jej tematy jeszcze przełknęłam, ale zachowanie wobec Niny przy prawie całej paczce jest niewybaczalne. Nikt, dosłownie nikt nie powinien się tak zachowywać. Tym bardziej jeśli nazywa się drugą osobę przyjaciółką.
- Dziękuje, że pozwoliłaś mi tu nocować. - Usłyszałam zza pleców męski głos wyrywający mnie z rozmyśleń. Odwróciłam się zauważając nieogolonego chłopaka wyciągającego się na łóżku. Zlustrowałam go wzrokiem i śmiejąc się wstałam ruszając do łazienki.
Wiedziałam, że będzie u mnie nocował, byłam pewna, że w końcu do tego dojdzie, jednak nie obstawiałam, że tak się wtedy zachowam. W końcu nie codziennie wpuszcza się przyjaciela do swojego łóżka. Nawet jeśli znacie się kilka lat. - Strasznie się rozpycham? - Krzyknął gdy zamknęłam drzwi od łazienki.
- Niestety. - Odpowiedziałam ściągając z siebie piżamę. To był największy minus. Zamiast na spokojnie wtulić się w poduszkę przez całą noc mruczał coś o miłości do Perrie. To dość dziwne, gdy obok ciebie leży całkiem inna dziewczyna. Weszłam pod prysznic oblewając się zimną wodą. To będzie długi dzień, nie mam zamiaru niczego ominąć.
- Chcesz kawy? - Usłyszałam jego nieco zagłuszony głos. Zakręciłam kran i otulając się ręcznikiem wyszłam z łazienki ruszając do kuchni. Oparłam się barkiem o ścianę wpatrując się w jego plecy. Nie był dużo wyższy ode mnie, jednak idealnie zbudowany, jeśli miałabym brać go pod uwagę. "Cholera, El, on ma dziewczynę." Uderzyłam się w czoło a do moich uszu dotarł męski śmiech. - Jesteś masochistką? Może powinnaś mnie o tym powiadomić? No wiesz, jeśli mamy mieszkać razem.. - Urwał odkładając kubek na blat i wsuwając dłonie do kieszeni jakby zaczął się denerwować. O tak, z pewnością się denerwował, to takie urocze. - Oczywiście jeśli moje chrapanie nie zmieniło twojej decyzji. To twoje mieszkanie, możesz mnie wy..
- Ej.. - Przerwałam podchodząc do blatu. Ujęłam kubek do jednej ręki drugą wciąż trzymając ręcznik. - Gadasz jak baba, cholera. Jeśli powiedziałam, że jesteś moim współlokatorem to znaczy, że nim jesteś tak? - Zaśmiałam się upijając łyka. Odłożyłam kubek i odwróciłam się do niego plecami. - Poza tym czyż to nie będzie pięknie wyglądać? Jak już wybijecie się w rynku muzycznym to spokojnie będę mogła opowiadać, że mieszkałam z gwiazdą! Też mam w tym korzyść. - Powiedziałam i zamknęłam drzwi od sypialni zrzucając z siebie ręcznik. Uśmiechnęłam się do siebie słysząc jego śmiech i skierowałam kroki w stronę szafy.
- Wiesz.. - Zaczął chłopak wchodząc do sypialni. Otworzyłam szerzej oczy, po czym z piskiem rzuciłam się na łóżko próbując zakryć nagie ciało. Gdy otuliłam się kołdrą podniosłam na niego wzrok. - Przepraszam? - Szepnął niepewnie zakrywając twarz dłonią.
- Zrobiłeś to specjalnie! - Krzyknęłam. - Jak myślisz co mogłam tu robić zamykając za sobą drzwi? To, że koło mnie śpisz, że uprawnia cię do oglądania mnie nago, kolego. - Pokazałam dłonią drzwi, a speszony chłopak szybko wymknął się pozwalając abym znów wróciła do ubierania się. [...]
- Wychodzę. - Powiedziałam i nie czekając na odpowiedź chłopaka zamknęłam za sobą drzwi od mieszkania. Selena rzadko ma czas, a właśnie o tej porze powinna być przed zajęciami, więc jak mi się zdaje nie jest na tyle zmęczona aby mnie nie wysłuchać.
Narzuciłam na głowę futrzany kaptur i wsuwając dłonie w kieszenie bezrękawnika ruszyłam zimną uliczką. Mimo tego, że jest już południe, Londyńskie słońce jeszcze nie raczyło się pokazać, na szczęście nie mieszkała aż tak daleko więc już po kwadransie stałam pod jej drzwiami.
- Sel! - Krzyknęłam gdy nikt nie otwierał. Zdenerwowana wyciągnęłam telefon wybierając jej numer. Dzwonek było słychać aż tu, jednak nikt nie raczył odebrać. - Sel! - Zawołałam po raz kolejny już nieco zaniepokojona. Przez głowę przeszło mi kilka myśli, które samą treścią mało nie doprowadziły mnie do łez. Delikatnie złapałam za klamkę zauważając, że drzwi są otwarte. Głębszy wdech i otworzyłam je szerzej zauważając leżącą w kałuży pomarańczowego soku dziewczynę. - Cholera.. - Syknęłam wyciągając telefon i dzwoniąc pogotowie, po czym usiadłam obok niej. - Będzie dobrze.. - Szepnęłam odgarniając jej kruczoczarne włosy z twarzy. - Już jadą..
Louis.
Ścisnąłem kubek wpatrując się w idiotyczne ramki stojące na jednej z półek. Tyle bolesnych wspomnień, których i tak nie potrafiłbym oddać.
- Dlaczego? - Spytałem przecierając zaczerwienione policzki. Tęskniłem za nimi, jak za nikim innym.
Spokojnie złapałem za ramkę z naszym wspólnym zdjęciem. Każdy miał podobne, każdy czuł się przywiązany, mimo popełnionych błędów każdy był. To wystarczało. Bez kłótni, bez zamieszek, wszystko pięknie. Młodzi z planami. Dlaczego wszystko musiałem spieprzyć?
- Gdzie teraz jesteście? - Wrzasnąłem do siebie i rzuciłem pamiątką w drzwi wpatrując się w porozrzucane kawałki szkła. Usiadłem na ziemi upijając kolejny łyk kawy. Nie mogę wpaść w alkoholizm, nie teraz, mimo tego, że butelka szkockiej stojąca za szybą cholernie wlepia we mnie swoje natrętne spojrzenie nie dam jej wygrać. Nie jestem tak słaby.. Chyba.
Wyciągnąłem z tylnej kieszeni telefon wpatrując się w wyświetlacz. To jedyny powód dla którego nigdy nie pozwalałem im dzwonić od siebie. Nie potrafiłem zmienić tapety. Już od roku widniała na niej ta sama, uśmiechnięta dziewczyna ukazująca urocze dołeczki. Dołeczki, które teraz prześladowały mnie na każdym cholernym kroku. Wszystko jest cholernie, cholerne.
- Mogłaś wybrać każdego. Każdego! Na tym świecie jest tylu wartych ciebie kolesi, musiałaś zdecydować akurat tak? Dlaczego mój najlepszy przyjaciel? To wszystko zniszczy. Jak mam na niego patrzeć wiedząc, że ma coś o czym od zawsze marzę? Jak mam z nim rozmawiać zdając sobie sprawę, że co ranek trzyma cię w swoich ramionach zamiast mnie? Dobrze nienawidzisz mnie jednak to już cios poniżej pasa..
- Nie wszystko kręci się wokół ciebie. - Warknął chłopak przerywając mój monolog. Podniosłem wzrok zauważając blondyna krzyżującego dłonie na piersi z morderczym wzrokiem skierowanym w moją stronę. - Musimy poważnie porozmawiać.
- Jeśli i ty chcesz się ode mnie..
- Louis, do cholery. Powiedziałem ci, że nie jesteś pępkiem świata? Dobrze wiem, że nie jesteś wszystkiemu winien. Nie pytaj, dobrze wiesz, że Selena nie jest zdolna do trzymania języka za zębami nawet jeśli chodzi o jej własne bezpieczeństwo. Nie ważne, rozumiem, że popełniłeś błąd i możemy go naprawić. Przynajmniej tak mi się wydaje. Rozmawiałem z El i postara się przemówić Ninie do rozsądku, jeśli się jednak nie uda sam będziesz musiał to zrobić.
- Niby jak? Niall, ona go kocha. Dobrze wiesz jaka jest nie kłamałaby tylko dlatego aby on nie cierpiał. Z resztą jakie to ma znaczenie dla ciebie? - Spytałem dopijając kawę.
- Jakbyś nie zauważył wszyscy mają mnie gdzieś. Harry zawsze był obok, wiesz najpierw Liam jednak gdy znalazł sobie dziewczynę całkowicie zapomniał o kimś takim jak Horan, dlatego tak przybliżyłem się do lokatego. Jest równie dziecinny co ja..
- Chyba się nie zakochałeś? Znaczy wiesz, jeśli tak to spoko, ale..
- Dasz mi dokończyć? Nie, nie zakochałem się w nim. O dziwo nie jestem gejem, a to, że nigdy się nie spałem z żadną dziewczyną..
- Nigdy? - Przerwałem po raz kolejny.
- LOU! - Warknął. - Wybacz, że nie mam skłonności do puszczania się, ale naprawdę nie o to w tym wszystkim chodzi jakbyś nie zauważył. Musimy coś zdziałać, on nie jest dla niej odpowiedni, a ona musi się o tym domyślić. Pomożemy jej w tym.. - Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu pojawiła się kolejna uśmiechnięta dziewczyna tym razem podpisana "El." Spojrzałem na Nialla, po czym nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Możesz przyjechać do szpitala? - Spytał nieco łamiący się, dziewczęcy głos.
- Coś ci się stało?
- Nie mi, Selena.. Przyjedźcie, nie wiem co się dzieję, nie mogę dodzwonić się do nikogo innego. Jakbyś mógł.. Nie chcę być tu sama. Potrzebuję was, chyba od tego są przyjaciele.
- Zaraz będziemy. - Zapewniłem i rozłączyłem się. Niall właśnie podnosił się z miejsca co świadczyło o tym, że wszystko słyszał. - Ja pojadę po Zayn'a, może uda mi się znaleźć Perrie, Dan jest u rodziców wraz z Liamem nie ma co ich szukać, więc zabierzesz Harry'ego i Ninę, dobrze? - Poprosiłem szukając w tym czasie kluczyków. Blondyn mruknął coś, chyba się zgadzając i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Kolejny problem?

wtorek, 21 sierpnia 2012

Chapter Five.

"samotny, taki samotny."

Zayn.
Powoli otworzyłem oczy czując unoszący się w powietrzu aromat kawy. Uśmiechając się do siebie wstałem z łóżka ruszając w stronę szafy. Gdy tylko otworzyłem od niej drzwi poczułem jak czyjeś dłonie obejmują mnie w pasie. Zaśmiałem się pod nosem, po czym odwróciłem ujmując twarz dziewczyny w dłonie. Na chwilę zatopiłem się w jej oczach, które w tym momencie błyszczały jaśniej niż wschodzące za oknem słońce.
- W końcu wstałeś. - Mruknęła wspinając się na palce by dosięgnąć moich ust. Przejechałem dłonią po jej blond włosach pachnących jabłkowym szamponem i czule pocałowałem jej czoło. - O czym myślisz? - Spytała swoim dziewczęcym głosem delikatnie marszcząc nos.
- O tobie.. - Szepnąłem tym razem muskając jej usta swoimi. - O nas.. - Dziewczyna otworzyła oczy nieco szerzej odsuwając się na krok. Zlustrowałem ją badawczym spojrzeniem i znów przysunąłem cicho się śmiejąc. - To nic strasznego, naprawdę. - Uśmiechnąłem się obejmując ją w tali. - To same wspaniałe myśli, dzięki tobie.. - Zapewniłem, jednak dziewczyna wciąż była blada. - Coś się stało..
- Musimy porozmawiać, Zayn. - Szepnęła łapiąc mnie za rękę. - Wiem, że to nie będzie przyjemne.. - Pociągnęła mnie w stronę łóżka. Usiadłem na jego brzegu a dziewczyna zajęła miejsce obok przyglądając się ścianie jakby chciała uniknąć mojego spojrzenia. - Dobrze wiesz co do ciebie czuję, tak? - Spytała nerwowo ujmując w dłonie kawałek pościeli, którym zaczęła się bawić. Denerwowała się, jednak w tym momencie miałem niezbite wrażenie, że to ja powinienem zajmować się materiałem. Ukrywała coś, a mi do głowy przychodziły same mroczne myśli. - Zayn.. - Wyrwała mnie z rozmyśleń.
Uniosłem wzrok zauważając jej błękitne tęczówki zaszklone słoną wodą.
- Mam nadzieję, że wiem.. - Powiedziałem niepewnie, łapiąc jej dłoń. - Dlatego cokolwiek się stanie, postaram się być przy tobie, tak? Musisz o tym pamiętać..
- Teraz o tym wiem.. - Szybko starła, rękawem przydługiego swetra, krążąca po policzku łzę. - Ludzie czasem popełniają błędy.. Ja jestem tylko człowiekiem, obiecaj, że mnie nie znienawidzisz.. - Zaśmiałem się cicho przejeżdżając dłonią po jej bladym policzku. Perrie odsunęła ją siadając kawałek dalej. - Obiecaj. - Powiedziała nieco głośniej.
- To oczywiste, kochanie. Nie potrafiłbym tego zrobić choćbym chciał, znasz mnie. - Zapewniłem, mimo tego, że spodziewałem się najgorszego. Jeśli to prawda, jedyne co zrobię to się wyprowadzę. Wciąż będę ją kochał, wciąż będzie najważniejsza, jednak możliwość przebywania w jej towarzystwie, będzie zbyt bolesna, ale to nadal będzie miłość. - Powiedz. - Nakazałem nieco zbyt groźnym tonem. - Proszę.. - Dodałem nieco ciszej dla uspokojenia atmosfery. W powietrzu wręcz wyczuć dało się niepewność.
- Jestem w ciąży.. - Szepnęła przez zaciśnięte zęby. Otworzyłem oczy nieco szerzej mało nie wybuchając śmiechem, jednak gdy chciałem ją przytulić odsunęła się jeszcze dalej, po czym zeszła z łóżka kierując się w stronę drzwi.
- Wybierasz się gdzieś? - Spytałem wlepiając wzrok w jej plecy. - Wybierasz się gdzieś? - Powtórzyłem nieco głośniej gdy nie zareagowała. Stanęła w miejscu ścierając kolejne łzy. - Perrie, to nie jest zła wiadomość. Jesteśmy razem, mamy mieszkanie, niedługo jedziemy na casting, pieniądze nie są problemem. Oboje pracujemy, mam już prawie dwadzieścia lat, owszem jesteśmy młodzi, ale się kochamy, a to będzie piękny początek nowego etapu. Damy sobie radę, zawsze dajemy.. - Zacząłem podnosząc się z miejsca. - Przyjaciele nam pomogą, dobrze wiesz jaki Harry ma kontakt z dziećmi, to tylko kwestia czasu aż oszaleje na jego punkcie..
- To nie jest twoje dziecko, Zayn.. - Szepnęła próbując opanować drżący głos. - Nie ważne jak bardzo chciałabym to ukryć, jak mocno bym się starała, nie mogłam cię oszukać. - Odwróciła się ukazując zaczerwienione oczy. - Kocham Cię, Zayn i z czystym sercem mogę przysiąc, że zrobiłabym wszystko abyś to Ty był ojcem, ale nie mogłabym spojrzeć w twoje oczy wiedząc, że żyjemy w kłamstwie.. - Ślepo wpatrywałem się w nią próbują wszystko sobie poukładać. Nigdy nie myślałem, że cały świat może zawalić się w jednym momencie, od zawsze obiecywałem sobie, że nie pozwolę nikomu by miał nade mną przewagę, a głupi oddałem serce drobnej blondynce, która teraz wyrwała je rzucając w kąt śnieżnobiałego pokoju. Wziąłem głębszy oddech powietrza, które sprowadzało niemiłosierny ból. Nie chciałem już tu być, stać w miejscu i wpatrywać w nią z milionem myśli na sekundę. Osoba dająca mi sens istnienia, właśnie umarła. Perrie umarła w moich oczach.
- I to cię usprawiedliwia, tak? - Spytałem kręcąc głową z niedowierzaniem. Parsknąłem cicho śmiechem ruszając w stronę szafy. - Odebrałaś mi wszystko. - Powiedziałem wyciągając szarą walizką. - Jednym słowem odwróciłaś mój świat o 180 stopni, wiesz o tym? - Odpiąłem zamek wrzucając pierwszą koszulkę. - Mogę zadać ci jedno pytanie?
- To ja się wyprowadzę. - Szepnęła łapiąc za klamkę.
- Mogę zadać ci jedno pytanie?! - Podniosłem głos rzucając spodniami. Dziewczyna podskoczyła w miejscu przytakując. - Kto jest ojcem? Kogo jeszcze mam znienawidzić?
- Nie! - Krzyknęła a do oczu napłynęła jej kolejna fala łez. - Ostatnie co możesz zrobić to go znienawidzić, zrzuć wszystko na mnie, nie wiem unikaj mnie, uderz, wszystko! Ale obiecaj, że nie zaczniesz źle o nim myśleć..
- Zależy ci na nim.. - Powiedziałem spuszczając wzrok na panele. - Więc to Harry? Może Louis? - Zacząłem wypytywać opierając się barkiem o szafę. Dziewczyna pokręciła przecząco głową odgarniając przyklejające się do policzków włosy.
- Kyle.. - Odpowiedziała, a ja poczułem jakby ktoś wsadził mi serce z powrotem, po czym ze zdwojoną siłą ponownie wyrzucił je w przepaść. - Ja..
- Kiedy? - Złapałem kolejny głębszy wdech. Zapaliłbym papierosa. Tak, przydałby mi się papieros.
- W urodziny Eleanor. - Mruknęła siadając na brzegu łóżka. - Pamiętasz jak się pokłócili? Kyle, był zdenerwowany bo dowiedział się, że dziewczyna planuje wyjechać na studia, Eleanor wyszła z jego mieszkania i pojechała do was na imprezę, a on do mnie zadzwonił. Był załamany, zaczął pić, sama nie wiem jak do tego doszło. Po wszystkim zaczęliśmy rozmawiać, wybłagałam aby do was przyjechał i wszystko jej wytłumaczył. Kochał ją, była dla niego wszystkim, wsiadł w samochód.. - Urwała klnąc pod nosem. - To przeze mnie umarł, gdybym nie kazała mu jechać, do tej pory wszystko wyglądałoby inaczej. Ich związek nie powinien się tak skończyć, nie z mojej winy.. Mogli być szczęśliwi, my też mieliśmy taką szansę.. - Dodała chowając twarz w dłoniach, po czym wstała kierując się do drzwi. - Nie pakuj się Zayn, powtarzam. To ja zawiniłam i to ja się wyprowadzam.
- Nie. - Warknąłem przez zaciśnięte zęby próbując wszystko sobie ułożyć. - To będzie twoje mieszkanie, Perrie. I nie robię tego dla ciebie.. Oddaje ci je dlatego, że Kyle był naszym najlepszym przyjacielem, a dziecko to ostatnie co nam po nim zostało, pomożemy ci, bo on zawsze pomagał nam, jednak najpierw musisz wszystko wytłumaczyć Eleanor, uważam, że zasługuje na jakiekolwiek wyjaśnienia z twojej strony. - Dodałem i wrzucając ostatnie ubrania zapiąłem zamek. - Resztę zabiorę w najbliższym czasie. - Mruknąłem nasuwając na siebie koszulkę i jeansy. - Do zobaczenia. - Machnąłem ręką i ciągnąc walizkę ruszyłem do drzwi. Wszystko traci sens, wszystko traci sens.
Nina.
- Masz zamiar przychodzić tu codziennie? - Zaśmiałam się wpatrując się w niego znad pościeli. Harry właśnie stał w drzwiach trzymając w jednej dłoni puszkę bordowej farby. - Nigdy nie odpuścisz mam rację? - Zapytałam klepiąc wolne miejsce obok mnie. Chłopak delikatnie uniósł brwi, po czym rzucił się na łóżko wsuwając się pod kołdrę. Był przy mnie, gdy go potrzebowałam. Ostatnie dni spędzał tylko przy moim boku próbując nawrócić mnie na wcześniejszą ścieżkę. Chyba mu się to udaje, bo przytyłam dobry kilogram od czekoladowych ciastek, które miały służyć za terapię antynikotynową.
- Tęskniłaś, mam rację? - Mruknął obejmując mnie ramieniem, a ja spokojnie wtuliłam się w jego tors. Był ciepły, przyjemnie ciepły, otoczony cudownym zapachem perfum. - Dobra, dobra. Nie rozczulaj się tak, dobrze wiesz, że dziś mamy zaplanowany spacer. Nie wychodzisz z domu, dziewczyny ledwo wyrabiają na twoją zmianę...
- Rozmawiasz z nimi? Masz na to czas? - Spytałam unosząc na niego wzrok. Chłopak zmarszczył czoło, po czym wybuchnął śmiechem gładząc dłonią moje włosy. - Zgadujesz, mam rację?
- Czy to ważne? Spacer był umówiony, a ty musisz ruszyć się do ludzi. Muszę cię ostrzec, że niestety sami nie pomalujemy tego pokoju, to byłoby zbyt.. nudne. - Szepnął, po czym przechylił się w moją stronę muskając ustami moje czoło. Był czuły, znacznie czulszy niż przez całą naszą znajomość. Co więcej, podobało mi się to. - Zapraszam! - Krzyknął. Nagle w drzwiach stanęła Eleanor ubrana w biały fartuch w dłoni trzymając kolejną puszkę farby a tuż za nią stała Selena wraz z Niall'em trzymając w dłoniach stertę gazet. - Wiem, że może cię to zdenerwować, ale.. - Urwał, a ja zamarłam. Obok Nialla nieznacznie uśmiechając się w moją stronę stał Louis. - Będzie dobrze?
- Póki tu jesteś.. - Szepnęłam podnosząc się z łóżka. Rzuciłam się w stronę Calder czule muskając jej policzek ustami. - Nawet nie spodziewałam się, że tak będę za wami tęsknić! - Krzyknęłam przytulając blondyna, który delikatnie uniósł mnie ku górze, po czym objęłam Selenę mało nie dusząc jej z nadmiaru emocji. Nagle stanęłam przed Louisem, który uśmiechając się niepewnie pomachał w moją stronę pędzlem. Zaśmiałam się cicho próbując udać, że wszystko gra i przytuliłam się do niego czując słodki zapach perfum. Moi przyjaciele naprawdę dobrze pachną, co jest pewnie zasługą dobrego gustu Eleanor kupującej im prezenty na święta. [...]
- Malować! - Krzyknął Harry stając na okrytym folią łóżku. Niall odwrócił się do niego obrzucając morderczym spojrzeniem, na co lokaty ucichł i zszedł z "podestu" obejmując mnie od tyłu. - Jak wam idzie kochane? - Spytał układając brodę na moim ramieniu. Zaśmiałam się na dźwięk słowa kochane i przejechałam pędzlem, po jego nosie co skutkowało panicznym krzykiem i biegiem do łazienki w wykonaniu 18 latka. Zadowolona odwróciłam się, jednak na dźwięk słów Seleny uśmiech nieco zbladł.
- Jak wam się układa? - Spytała malując kawałek obok mnie. Spojrzałam na nią nie wiedząc o co chodzi, jednak skutecznie unikała mojego wzroku wlepiając swój w ścianę. W odpowiedzi na pytanie parsknęłam śmiechem odkładając pędzel.
- Coś sugerujesz? Proszę cię, to tylko przyjaciel, chyba nie jesteś zazdrosna. - Mruknęłam krzyżując ręce na piersi. Dziewczyna odrzuciła pędzel na folię mrużąc wzrok. Była zła, za to, że coś zaczyna się układać? Że znów się do nich odzywam? Że..
- Kochasz go, przyznaj się. - Powiedziała na tyle głośno by stojący z Niall'em Louis usłyszał każde słowo. Uśmiechnęłam się delikatnie nie wiedząc co powiedzieć. - Mam rację.
- Nie masz. - Szepnęłam. - I nie musimy rozmawiać o tym właśnie tutaj.
- Wstydzisz się? - Spytała równie głośno. Eleanor złapała ją za ramię, jednak ja pokręciłam przecząco głową więc puściła i odsunęła się do chłopaków. - Wstydzisz się, że podoba ci się Styles?
- Tak, wiesz? - Powiedziałam wyjątkowo sarkastycznie i usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Spojrzałam na nie, później na El, która obdarzyła mnie przepraszającym spojrzeniem. - Dziękuje. - Mruknęłam do Seleny i wyszłam z pokoju zastając ubierającego się Harry'ego, który uniósł na mnie wzrok, po czym bez słowa wyszedł po raz kolejny trzaskając drzwiami. - Harry! - Wrzasnęłam wychodząc za nim. Chłopak zatrzymał się wsuwając dłonie do kieszeni.
- Czego mi brakuje? - Spytał lustrując się wzrokiem. - Staram się, przychodzę do ciebie, opiekuje się, a ty.. Dlaczego nie potrafisz traktować mnie jak jego? Wciąż tego nie rozumiem.. - Dokończył półszeptem wlepiając we mnie swoje tęczówki. Bez słowa podeszłam wtulając się w jego tors. Potrzebowałam go teraz bardziej niż wszystkiego innego, nie mogłam go stracić, nawet..
- Kocham Cię.. - Szepnęłam. Nawet jeśli od tego zależałaby moja szczerość. Jest mi najbliższy, zawsze może zmienić się to w uczucie. Przynajmniej powinno..

wtorek, 14 sierpnia 2012

Chapter Four.

"tak samotny dzień, nie powinien istnieć."
Harry.
Nie dawała znaków życia. Od próby minęły trzy dni, a Nina rozpłynęła się w powietrzu. Nie chodzi na zajęcia, nie pokazuje się w pracy, nie odbiera telefonów. Przyjaciele wariują. Eleanor z Perrie co chwilę próbują do niej dzwonić, oskarżają się, że to ich wina. Selena wzięła za nią zmianę w kawiarni, aby przypadkiem nikt jej nie zwolnił. Louis bez jakichkolwiek uczuć na próbach siada w koncie czekając na swoje solo. Próbuje udowodnić jaki to on nie jest twardy, jednak każdy dobrze widzi, że cierpi. To najnaturalniej unosi się w powietrzu, siebie, ani nas z pewnością nie oszuka.
- Idę tam. - Powiedziałem podnosząc się z podłogi. Zayn spojrzał na mnie zdziwiony, z resztą nie mniej jak reszta. - Żadne z was do cholery nie ma ochoty się ruszyć, to ja tam pójdę. Mam dość bezczynnego gapienia się i liczenia, że w końcu ruszy tyłek i sama do nas wróci. Coś musiało się stać, nie ma innego wyjścia. - Dodałem sięgając po przewieszoną za plecami Louisa bluzę. Chłopak podniósł na mnie wzrok nieznacznie się uśmiechając. Poszedłby tam zamiast mnie gdyby tylko miał odrobinę odwagi.
- Nie możesz.. - Szepnęła Eleanor. - Ja muszę z nią porozmawiać.
- Wiesz co? - Zapytałem kierując się w jej stronę. Dziewczyna wciąż miała zaczerwienione oczy i delikatnie trzęsące się dłonie. Była zagubiona, a ja sam dziwiłem się, że ciało może ulec takiej zmianie w ciągu kilku dni. Blada, krucha, bezbronna, tylko dlatego, że nie widziała Niny. Wszyscy jesteśmy od niej uzależnieni? - Nie chcę aby widziała cię w takim stanie. Z resztą nikt inny nie chciał wcześniej iść więc pozwól, że ja to zrobię. Jestem jedynym, który nigdy nie zaszedł jej za skórę. - Wytłumaczyłem znacząco spoglądając na Louisa, który spuścił wzrok na podłogę. To jego wina, z pewnością maczał w tym palce.
- Zadzwoń jak się czegoś dowiesz, dobra? - Powiedział Niall wkładając gitarę do pokrowca. Przytaknąłem i wsuwając dłonie do kieszeni fioletowej bluzy zamknąłem za sobą drzwi od garażu. Nie wiedziałem nawet co jej powiem, ale jedno było pewne: potrzebowała pomocy, a ja jako całkiem dobry przyjaciel muszę zrobić wszystko co w mojej mocy. Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik kierując się w stronę jej domu. Brak czasu na zbędne myślenie. Skręciłem, parkując pod jej garażem. Wysiadłem i zapukałem do drzwi poprawiając włosy. Otworzyła jej mama rzucając mi się na szyję. Nie przywykłem do takiego powitania.
- W końcu ktoś tu przyszedł.. - Zaczęła odsuwając się ode mnie. - Harry, kochanie. Proszę powiedz mi, że wiesz co się z nią stało. Od kilku dni nie wychodzi ze swoich czterech ścian, gdyby nie to, że czasem słyszę dość głośną muzykę bałabym się o jej życie.. - Mruknęła ścierając pojedynczą łzę. - Teraz też się boję, ona nic nie chce jeść, nawet..
- Obiecuję, że z nią porozmawiam. - Przerwałem uśmiechając się nieznacznie. Nagle z pokoju dziewczyny dobiegła głośna muzyka. Dobrze znałem tę piosenkę. Sam jej ją pokazałem. "Cut my life into pieces, this is my last resort. Suffocation, no breathing. Don't give a f%&# if I cut my arm, bleeding." To cytat, który nie wróży nic dobrego. Znów spojrzałem na panią Nesbitt. - Mogę? - Spytałem. Kobieta przytaknęła przepuszczając mnie w drzwiach, a ja ściągnąłem buty powoli wspinając się po schodach. Muzyka była coraz głośniejsza. Stanąłem przed drzwiami i biorąc głębszy wdech bez pukania wszedłem do środka. Dziewczyna nawet nie ruszyła się na łóżku paląc kolejnego chyba papierosa bo cały pokój przesiąknięty był tytoniowym dymem. Okropny obrazek, nie wspominając już o dość dużym napisie na ścianie. "Hollywood Whore!" Oparłem się barkiem o futrynę delikatnie przecierając oczy.
- Zaskoczony? - Spytała podnosząc się z łóżka, jednak zamiast obrócić się w moją stronę podeszła do okna gasząc papierosa. Na podłodze leżało kilka naszych wspólnych zdjęć z nieco przepalonymi punktami. - Nie spodziewałeś się takiego obrazka przychodząc tutaj mam racje? - Powiedziała odwracając się do mnie. Usiadła na parapecie nieznacznie się uśmiechając. - Nie zapytasz co się stało? Jak mogło do tego dojść? Gdzie jest twoja przyjaciółka? -
- Nie wiem jak. - Stwierdziłem przecierając oczy. Zamiast nieskazitelnej blondynki o anielskim uśmiechu i sercu przede mną stała.. sam nie wiem jak to nazwać. Czarne spodnie nieco opuszczone w pasie pobrudzone popiołem, biała koszulka w połowie w nie wciągnięta, związane włosy i spojrzenie. No właśnie, nie wyglądała na zmartwioną. - Jak to się stało?
- Powinieneś wiedzieć, kochany. - Zaczęła wyciągając kolejnego papierosa. Nieudolnie bo złapałem go i wyrzuciłem do kąta z resztą paczki. Bez reakcji oparła się plecami o szybę. - Harry, Harry, Harry.. Miałam już dość. Zawsze byłam tą kochaną dziewczyną, która zrobiłaby wszystko dla każdego z was. Bezkonfliktowa, nienaganna, ufna kurwa Nina! - Wrzasnęła schodząc z parapetu. - Nie chcę takiego czegoś wiesz dlaczego? - Spytała stając naprzeciw mnie. - Bo zamiast podziękowania zostałam zeszmacona. Dosłownie. - Odwróciła się z nadzieją, że nie zauważę napełniających jej oczy łez. - Myślałam, że coś dla was znaczę, zawsze chciałam być.. dla was ważna.
- Jesteś. - Przerwałem przejeżdżając dłonią po jej odkrytym ramieniu. Nina zadrżała odsuwając się.
- Gówno prawda Harry. - Powiedziała sarkastycznie się śmiejąc. - Uważacie się za przyjaciół? Selena wpadająca w anoreksję nie potrafi poprosić nas o pomoc, Perrie zdradzająca Zayna na każdym korku nie może z nim zerwać, Eleanor płacząca po nocach, że Kyle nie żyje! Cały czas się obwinia o ten cholerny wypadek! To nazywasz przyjaźnią? Wspólne wypady do kina, czy picie wódki? - Urwała spoglądając na mnie kątem oka. - Słuchałam waszych pieprzonych tajemnic tylko po to, żebym została uznana za arogancką tak? Nigdy nikomu nie zatruwałam głowy moim życiem, a i tak to ja się uważam za lepszą?
- Kto tak powiedział? - Spytałem chociaż tylko jedna osoba przychodziła mi do głowy.
- Oczywiście, że on. - Zapewniła jakby potrafiła czytać w moich myślach. - Dzięki niemu nie będę już taka jak byłam. Dorosłam, nie dam sobą pomiatać. Jestem niezależna, radźcie sobie sami.
- Ta niezależność to papierosy? - Spytałem pokazując dłonią na leżącą w kącie paczkę.
- Ta niezależność to fakt, że nie muszę ci już nic tłumaczyć. - Syknęła spoglądając na drzwi. - Chyba już skończyliśmy.
- Nina nie wyjdę. Nie wiem jak reszta, ale ja nie pozwolę aby to tak się skończyło. Nawet jeśli ty masz to już gdzieś.. - Powiedziałem siadając na łóżku. Dziewczyna starła dłonią jedną łzę i zajęła obok mnie. Gdzieś w środku jest nasza przyjaciółka.
Louis.
- Wybacz Eleanor, naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. - Szepnąłem, gdy tylko wyszliśmy po nieudanej z resztą próbie. Dziewczyna nie odpuszczając dorównała mi kroku. - O co ci chodzi?
- Dobrze wiesz o co mi chodzi Lou. Byłeś ostatnią osobą z którą się widziała. Musiałeś jej coś nagadać inaczej nic by się tak nie skończyło. Jeśli nie powiesz mi dlaczego..
- Powiedziałem prawdę, El. - Przerwałem otwierając samochód. Wsiadłem na miejsce kierowcy czekając aż zajmie miejsce obok mnie. Gdy to zrobiła odpaliłem silnik ruszając w stronę jej domu. Dobrze wiedziałem, że wciąż lustruje mnie wzrokiem, ale nie miałem o czym jej opowiadać. Sama dobrze wiedziała jak jest. Przyjaźni się z Niną, nie raz musiały o tym rozmawiać.
- Lou w tej chwili masz mi powiedzieć co się stało, rozumiesz?
- Nic nie zrobiłem, powiedziałem prawdę.
- Ha! Coś spieprzyłeś, brawo. Poszła do ciebie, mimo tego, co się stało, a ty jeszcze śmiałeś z czymkolwiek wyskoczyć? I pomyśleć, że jeszcze dzień wcześniej radziłam jej z tobą pogadać, no nie wierzę..
- Chciała ze mną porozmawiać? - Spytałem unosząc brew ku górze. - Selena o tym wiedziała?
- Nie było jej, miała zajęcia, z resztą.. - Zmrużyła oczy gryząc nieznacznie dolną wargę. - Co ci powiedziała?
- Co? - Parsknąłem sztucznym śmiechem wlepiając wzrok w szybę.
- Dobra, skończmy udawać, że to nie o nią chodzi i powiedz. Najlepiej cholera powiedz mi wszystko okej? Jesteśmy przyjaciółmi Louis, nie musimy się okłamywać. Powiem ci wszystko co zechcesz..
- Wystarczy, że coś dla mnie zrobisz, a będziesz znała całą prawdę. Tylko jedno, tylko tego chcę, dobrze? - Poprosiłem na chwilę spoglądając w jej stronę. Eleanor przytaknęła spuszczając wzrok na czubki butów, jakby spodziewała się o co chodzi.
- Przestań zadręczać się Kylem.. - Powiedziałem a ona starła pojedynczą łzę z policzka.

wtorek, 31 lipca 2012

Chapter Three.

"jeśli poprosisz, zostanę."

Selena.
Po strasznie męczącym treningu wspięłam się po krętych schodach wprost do sypialni. Gdy tylko zamknęłam za sobą drewniane drzwi spojrzałam w nieco zabrudzone lustro. Nigdy nie byłam maniaczką czystości, więc może dzięki temu mam więcej czasu na pasję? Zawsze rezygnując z jednego zyskujesz coś lepszego. W tym wypadku kariera wymaga nawet takich poświęceń. A może coś sobie ubzdurałam, nic nie jest wykluczone.
"Zawsze chciałaś być najlepsza, jednak nigdy nie myślałaś, że tyle wyrzeczeń będzie to kosztować, nie? Codzienne wstawanie na zajęcia, po czym bieg na złamanie karku by zdążyć na zajęcia. Wszystko tylko po to aby coś osiągnąć." Pomyślałam zsuwając z siebie dresowe spodnie. Dwa miesiące odpoczynku to znacznie za dużo jeśli chodzi o ukochaną pasję. Mogłabym tańczyć w każdej minucie życia, gdyby nie rozwód rodziców. Nigdy w domu ojca nie mogłam znaleźć miejsca dla siebie, dlatego zamykałam się w pokoju czytając ulubioną książkę. Nie znosił głośnej muzyki, nie znosił tańca, chyba nie znosił mnie. Więc dlaczego co rok lądowałam u niego na całe wakacje? Odezwał się jakiś obowiązek rodzicielski? Teraz? Po tylu latach? Cudownie, zniszczy mi życie.
Ściągając resztę ubrań weszłam do łazienki. Zimny, oczyszczający, orzeźwiający prysznic to to czego najbardziej teraz potrzebuje. Zasunęłam za sobą drzwiczki do kabiny oblewając się strumieniem. Wzięłam głębszy wdech delektując się chwilą, gdy bez pukania ktoś wszedł do środka. Bez słowa oparł się plecami o pralkę lustrując mnie wzrokiem przez zaparowaną szybę. Jedyne co udało mi się zauważyć i rozszyfrować chłopaka to biało-granatowy T-shirt. Miał ich pełno, o ile się nie mylę na każdy dzień tygodnia. Niezbyt oryginalne. Zakręciłam wodę delikatnie wychylając głowę z kabiny..
- Czego chcesz, Lou? - Spytałam dość oschłym głosem sięgając po ręcznik. Tomlinson bez słowa podał mi go odwracając się do ściany. - Zapytałam czego chcesz, bo oglądanie mojego nagiego ciała raczej nie było głównym powodem, twojego pojawienia się tutaj. No chyba, że chciałeś przelecieć kolejną najlepszą przyjaciółkę, niestety ja ci tego nie ułatwię... 
- Nie musicie mi tak dogryzać co krok. Nie wiem czy wiecie, ale byłem równie pijany co ona. Nie chciałem zrobić jej krzywdy. - Mruknął znów zatrzymując na mnie wzrok którym utkwił w oczach nie próbując nawet schodzić dalej. - Muszę z nią porozmawiać..
- Ona tego nie chce. Zachowałeś się jak palant. - Syknęłam przez zaciśnięte zęby próbując powstrzymać się od rękoczynów. - Trzeba było myśleć..
- Myślałem. - Przerwał wlepiając wzrok w podłogę. - Wiedziałem co robię.
- Co? - Spytałam zdziwiona mało nie upuszczając ręcznika. Oczywiście, że obstawiałyśmy, że to wszystko nie stało się tylko pod wpływem chwili, jednak żadna z nas chyba nie chciała usłyszeć tego z jego ust. To jak jeszcze większy cios, potwierdzenie najgorszej wersji. Pokręciłam głową nie wierząc w to co powiedział i wróciłam do pokoju. Nagle odwróciłam się uderzając w niego i ledwo utrzymując równowagę odsunęłam się o krok. Złapałam się dłonią za głowę próbując sobie wszystko poukładać. - Nic nie rozumiem.. Znamy się tyle czasu, wiemy o sobie wszystko, a w tobie nagle zbiera się pożądanie więc zaciągasz najlepszą przyjaciółkę do łóżka dobrze wiedząc jak to się skończy..
- Nie wiedziałem. To nie miało tak być.. Ja myślałem, że ona.. - Przerwał opierając się o futrynę drzwi. Zlustrowałam go wzrokiem, po czym parsknęłam śmiechem. - Co w tym śmiesznego?
- Fakt, że liczyłeś na to, że ona też na ciebie leci. Nie wiem skąd ci przyszło nawet do głowy, że taka dziewczyna zakocha się w tobie tylko dlatego, że.. - Zaśmiałam się nieco głośniej. - To żałosne, Louis. Nikt nie zakocha się w kimś kto leci do łóżka na pierwszej randce. Przepraszam, ty nie potrzebujesz nawet randki. Nina była dla ciebie o wiele za dobra nawet jak na przyjaźń, wiesz? Zawsze miała więcej cierpliwości do twoich wybryków, jednak już ją straciła, zdajesz sobie z tego sprawę? Nigdy nie była w twoim zasięgu, a ty zniszczyłeś nawet możliwość przebywania w jej towarzystwie. Powinnam ci pogratulować, nie każdy tak potrafi.
- Skąd wiesz, że nie zakochałaby się we mnie? Skąd wiesz, że jej się nie podobam - Spytał podnosząc wzrok przesycony jeszcze silniejszym bólem. Sama nie wiem co dziewczyny mogą w nim widzieć. - Co we mnie jest takiego, że wysuwasz takie wnioski? Nie jestem pieprzonym idiotom, wiem...
- Spójrz na siebie. - Po raz kolejny zlustrowałam go wzrokiem. - Jesteś przystojny, ale niczego w życiu nie osiągniesz. Ona potrzebuje kogoś silnego, zdecydowanego z planami na przyszłość. Jesteś.. nikim i niestety na tym się skończy. To dziewczyna z planami, w końcu do czegoś dojdzie. Ma talent, marzenia, wsparcie. To wszystko czego potrzebuje. Będzie kimś, nie zwiąże się z chłopakiem, który będzie miał żyć w jej cieniu! Nie zasługujesz nawet na jej cień! Chce mieć oparcie w facecie, a nie być tylko oparciem dla niego. Nie może stoczyć się z tobą na dno! - Wrzasnęłam wypychając go za drzwi, które z hukiem zatrzasnęłam. Nie sprzeciwiał się. Spokojnym krokiem zeszedł po schodach żegnając się z moją matką. Ktoś musiał powiedzieć mu prawdę.
Eleanor.
Wsunęłam się na skórzany fotel wlepiając wzrok w przygotowujących się do próby chłopców. Brakowało mi obecności Niny, w końcu sama jako pierwsza namówiła ich abym mogła przyjść. Tylko ją tutaj zaprosili, jednak tylko ona miała jakikolwiek muzyczny talent. Teraz, gdy mieszali się w garażu Harry'ego czekając na Louisa przydałaby się jej obecność. Potrafiła doprowadzić ich do porządku, dodać otuchy, a nawet zmusić ich do działania. Bez niej zachowywali się jak dzieci. Bez swojego miejsca, bez jakiejkolwiek chęci do grania. Teraz gdy Tomlinson nawet się nie pojawiał całkowicie się pogubili. Gdyby tylko blondynka jednak zebrała się w sobie przychodząc. Wystarczyłoby jedno słowo z jej ust aby znów uśmiechnięci zaczęli od początku. Oczywiście nie zawsze było tak pięknie, ale starała się jak mogła.
- Powie mi ktoś gdzie on się do cholery podział? I z jakiej okazji ominął pierwszą próbę? Nikt miał nie omijać prób o ile dobrze pamiętam, nikt! - Spytał podirytowany Zayn, po czym upił kolejny łyk coli. Odpowiedziała mu cisza i niepewny wzrok reszty. Podniosłam się z miejsca kierując w stronę drzwi. - Idziesz gdzieś?
- Mam zamiar go tutaj przyprowadzić, bo żaden z was się nie ruszy.
- Ja pójdę. - Usłyszałam lekko drżący, lecz mocno dziewczęcy głos. Odwróciłam się w stronę wejścia zauważając blondynkę. Czarny, nieco za duży top wsunięty w jeansowe szorty, ciemne, mocno poszarpane trampki i kapelusz. Tak, kapelusz był jej znakiem rozpoznawczym. Uśmiechnęłam się wysuwając dłonie w jej stronę. Nina odwzajemniła gest rzucając plecak pod ścianę. W oczach wciąż widać było tlącą się iskierkę bólu, jednak powoli pojawiała się wątpliwość. Cierpi po tym co się stało, czy z tęsknoty za przyjacielem? Wtuliłam się w nią czując aromat kawy, którą z pewnością piła w drodze powrotnej ze szkoły. - To nie jest tak daleko, więc powinnam dać sobie radę. - Zapewniła. Niall wpatrywał się w nią z rogu uśmiechając się nieznacznie. Gdy Nina to zauważyła podbiegła do niego delikatnie muskając jego usta swoimi. Czasem zachowywali się jakby byli parą i jestem pewna, że ktoś nowy w otoczeniu z pewnością by się z tym zgodził. Dziewczyna zrobiła krok do tyłu, po czym wtuliła się w każdego po kolei jakby nie widziała ich jakiś tydzień. - Do zobaczenia, za chwilę. -  Pomachała wychodząc przez drzwi garażowe.
Nina.
Wsunęłam dłonie do kieszeni. Trochę niedorzeczny pomysł abym to właśnie ja przychodziła do jego domu, jednak skoro pod wpływem chwili zgłosiłam się na ochotnika nie było innego wyjścia. Poprawiłam włosy czując dwojącą się niepewność. Czy w ogóle chciałam go zobaczyć? Odpowiedź która przychodziła mi na myśl nie byłą tą, którą chciałam dostać. Tęskniłam za nim. Za jego niepewnym wzrokiem wlepionym we mnie za każdym razem gdy się widzieliśmy. Za tym, że czekał na mnie pod szkołą wiedząc, że nie mam prawa jazdy. Za tym, że zawsze mogłam do niego zadzwonić niezależnie od godziny. Jednak najbardziej tęskniłam za głosem, za tym jak angażował się w próby i czułam, że niektóre słowa są skierowane jedynie do mnie. "Przestań." Rozkazałam sobie skręcając do drzwi. Bez przekonania zapukałam, z nadzieją, że jednak nie było go w domu. Niestety, nagle moim oczom ukazał się rozczochrany chłopak delikatnie przecierający oczy z zaspania. Jest szesnasta, a on spał zamiast ruszyć się na próbę?
- Co chcesz? - Odezwał się lekko ochrypłym głosem.
- Możemy pogadać? - Uśmiechnęłam się nieznacznie.
- A co? Już nie jesteś zbyt dobra aby się u mnie pokazywać? - Spytał unikając mojego spojrzenia. Zdezorientowana spróbowałam się odezwać jednak nie pozwolił mi na to znów wyskakując z oskarżeniami. - Zniszczyłem ci życie, jeśli chcesz mnie uderzyć zrób to tutaj. Chyba, że tego także nie jestem już godzien.
- O co ci chodzi? - Wzięłam głębszy wdech próbując się opanować. Złapałam wciąż przepełniony bólem wzrok chłopaka. Nie ogolony wyglądał jakby zamiast dwudziestu, miał co najmniej trzydzieści lat, wszystko to moja wina?
- O to, że wciąż uważasz się za lepszą, a wcale nią nie jesteś. Widzę, że znacznie myliłem się co do ciebie, jednak lubisz bawić się ludzkimi uczuciami. Gratuluje, tym razem też ci się to udało. Zadanie wykonane. - Warknął przez zaciśnięte zęby, po czym trzasnął drzwiami, a ja stałam przed nimi jeszcze chwilę próbując zrozumieć to co właśnie się stało. Przyszłam przeprosić, a zostałam psychicznie spoliczkowana. I, że to niby ja bawię się ludźmi? 

czwartek, 26 lipca 2012

Chapter Two.

"po prostu bądź szczery.."

Nina.
Otworzyłam delikatnie oczy zauważając pochłonięty w mroku pokój. Powoli, czując przeszywający ból całego ciała przesunęłam wzrokiem po zasłoniętych roletach, zdając sobie sprawę, że z pewnością nie jestem u siebie w mieszkaniu. Uniosłam się na łokciach jednak zmęczona znów padłam na poduszki próbując przypomnieć sobie wczorajszą noc. W myślach pojawiła się jedna wielka pustka. Może zimny prysznic przywróci mnie do porządku, o tak tylko tego teraz potrzebuję. Szukając na oślep komórki którą po raz pierwszy zabrałam ze sobą, natrafiłam na coś, a raczej na kogoś. Obróciłam wzrok zauważając leżącego obok i śpiącego w najlepsze Louisa, a więc to jego mieszkanie. Nie chcąc go budzić powoli zsunęłam się z łóżka, przecież dobrze znam drogę do łazienki. Położyłam rękę na biodrze zastanawiając się nad wyjściem, gdy poczułam nagą skórę. Przejechałam dłońmi wzdłuż swojego ciała wnioskując, że jestem rozebrana. Szybko zabrałam wiszącą na krańcu łóżka kapę i owinęłam się nią. W głowie zaczęło układać się tylko jedno wytłumaczenie, ale nie możliwe, aby do czegokolwiek doszło to przecież.. Oczy mimowolnie zaczęły mi się szklić. Liam nie pozwoliłby mi abym poszła do łóżka z najlepszym przyjacielem, prawda? Co jednak jeśli to nie on nas tu odprowadził? Co jeśli wszystko wyrwało się spod jego kontroli? Szybko dostałam się do szafy zakładając męską koszulkę sięgającą mi do połowy uda.
- Nina? - Spytał lekko ochrypły głos. Odwróciłam się zauważając siedzącego na krańcu łóżka chłopaka lustrującego mnie wzrokiem. Boleśnie lustrującego mnie wzrokiem. Nie mógł chociaż udawać, że śpi? - Wychodzisz? - Ciągnął podnosząc się z miejsca. Ruszył w moją stronę delikatnie odgarniając pojedynczy kosmyk włosów za ucho. Nie wytrzymałam. Z premedytacją uderzyłam go w twarz słysząc satysfakcjonujący odgłos. - Za co?! - Wrzasnął odsuwając się na krok.
- Za co? -  Powtórzyłam i szybkim ruchem starłam jedną z płynących po policzku łez. - Za to, że zamiast przyjaciółki stałam się pieprzonym numerkiem na tej twojej pierdolonej liście! - Nigdy nie klnę, jednak.. dziś widocznie wszystko się zmienia. - Myślałam, że chociaż ja dla ciebie znaczę coś więcej, ale gratuluje. Jesteś jak każdy. Przyprowadź, przeleć, pokaż drzwi. - Złapałam buty próbując uniknąć jego spojrzenia, na które i tak dość szybko się natknęłam. - Naprawdę żadnej nie odpuścisz?! - Wrzasnęłam, a Louis pokręcił głową z niedowierzaniem. Jego wzrok zrobił się chłodny, jakby przepełniony nienawiścią.
- Masz racje. - Mruknął pod nosem. Nie wierzyłam własnym uszom, mimo, że spodziewałam się takiego wyjścia, chciałam żeby zaprzeczył. Potrzebowałam tego. - Właśnie mam zamiar odznaczyć twoje nazwisko! Chcesz przy tym być?! - Warknął podchodząc do biurka. Stanęłam jak sparaliżowana, po czym szybko złapałam dolną część bielizny, nasunęłam ją na siebie i wybiegłam z pokoju trzaskając drzwiami. W salonie siedziała cała reszta, torturująca mnie zdziwionym spojrzeniem. Wzięłam głębszy wdech i nie pozwalając im na jakikolwiek komentarz nasunęłam szpilki wybiegając z domu. 
Na dworze już się rozjaśniało, kolejny jesienny dzień, nie tak piękny jak wczoraj. Próbując o tym nie myśleć zebrałam klejące się do twarzy włosy przypominając sobie drogę powrotną do domu. Zsunęłam się na ziemię siadając na jednym ze schodów. Łzy zaczynały już palić w blade policzki. Nagle poczułam dłoń zaciskającą się na moim ramieniu. Niezależnie od tego kto to był zrzuciłam ją jednym ruchem i najszybszym tempem pobiegłam chodnikiem, po drodze gubiąc oba buty. One nie są ważne. Dziś wieczorem straciłam dużo więcej.
- Nina? - Spytała zaniepokojona mama wspinająca się za mną po schodach. - Coś się stało, kochanie? - Ciągnęła z przesadną troską w głosie. Kochałam ją, ale przejmowała się mną tylko, gdy tego nie potrzebowałam, gdy nie chciałam rozmawiać z nikim.
- Wszystko gra. - Mruknęłam najnormalniej jak potrafiłam. Jennifer prawdopodobnie uwierzyła, albo dała sobie spokój bo kroki coraz bardziej się oddalały, a ja spokojnie mogłam zamknąć się w pokoju. Zsunęłam się po drewnianych drzwiach zauważając na podłodze plamę krwi. Bieganie boso po Londyńskich chodnikach nie wyszło mi na dobre. Przejechałam palcem wzdłuż stopy. Rozcięcie zaczynało dawać o sobie znaki, jednak nie zagłuszyło bólu w sercu. Przetarłam policzek. Nigdy w życiu nie myślałam, że mogę się dopuścić czegoś takiego. Dobrze wiedziałam jak Louis postępuje z dziewczynami, jednak byłam pewna, ze nie zbliżyłby się do mnie. Nie w taki sposób, ale to nie jego wina. Gdzie był mój umysł? Powinnam nad sobą panować, nie jestem już dzieckiem, powinnam już wtedy go odepchnąć.
Dotarł do mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Podniosłam się z podłogi podchodząc do okna. Selena właśnie stała w drzwiach uśmiechając się do mojej mamy. Weszła do środka, a ja spanikowana padłam na łóżko całkowicie zakrywając się kołdrą. Kamuflaż nie spełnił jednak swojej roli. Gdy tylko znalazła dość szybko ułożyła się obok przytulając mnie od tyłu.
- Jeśli chcesz to nie musimy z nimi dzisiaj wychodzić.. Zrobimy sobie jakiś babski wieczór jeśli.. - Szepnęła wprost do mojego ucha.
- Nic nie rozumiecie.. - Przerwałam znów przegrywając ze łzami. Selena przejechała dłonią po moim policzku ścierając jedną z nich. - Chodzi o to, że..
- Wiemy o co chodzi, kochanie. Jeszcze na tyle potrafię połączyć fakty nawet po alkoholu. Gdy zdenerwowana twoim zachowaniem Eleanor wbiegła do sypialni Louisa, wszystkie byłyśmy zszokowane, na szczęście z chłopców tylko Liam był na tyle domyślny aby wiedzieć o co chodzi jednak obiecał, że nie puści pary z ust. Widocznie wczorajsza zabawa wciąż siedzi w ich głowach, Calder została porozmawiać, a raczej nawrzeszczeć na Tomlinsona, a ja przybiegłam do ciebie.. - Urwała muskając ustami moje czoło. Wiedziały więcej niż mogłam się spodziewać, więcej niż bym chciała. - Perrie pewnie zaraz przyjdzie..
- Nie mogę pokazać, że mnie to rusza..
- To twój przyjaciel, wiem, że dziś nie jesteś na to gotowa, dlatego cię nie zmuszamy jednak w najbliższym czasie musisz z nim porozmawiać, inaczej to wszystko zniszczy..
- Uważasz, że dzisiejsza noc wszystkiego nie zniszczyła? Nie mogę się z nim przyjaźnić, nie wyobrażam sobie nawet spojrzeć mu w oczy. Oczywiście, nie będę go unikać, jednak najlepiej będzie jak spędzę czas w jego otoczeniu bez słowa. - Przetarłam dłonią policzek. - Przepraszam skarbie, ale takie jest moje zdanie. To już nie jest mój przyjaciel.
- Przesadził z alkoholem.. - Mruknęła Perrie stając w drzwiach. Podniosłam wzrok dopiero gdy przytuliła mnie z drugiej strony. - Rozmowa jest konieczna..
- On wiedział co robi.. - Powiedziałam półgłosem. - Byłam kolejnym punktem na jego liście, powiedział mi to, rozumiecie? Jestem dla niego tylko kolejnym pieprzonym nazwiskiem, nawet ja. - Tak to bolało najbardziej, liczyłam, że znaczę nieco więcej niż wymykające się od niego dziewczyny z potarganymi włosami, wczorajszymi sukienkami i szpilkami w dłoniach. Cóż za naiwność, jestem dokładnie taka sama.
Harry.
Pierwszy tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego nie minął najlepiej. Dziewczyny mimo tego, że spędzały z nami czas zachowywały się jakby były w swoim świecie. Zero uśmiechów, wygłupów, tylko one w swojej bańce. Dla nas nie było miejsca. Razem z Niall'em codziennie zastanawialiśmy się dlaczego tak to wszystko wygląda, reszta grupy chyba nie była zaskoczona. Czyżby tyle lat poszło w niepamięć?
- Znów ten sam temat, stary? - Spytał dobrze znany mi głos. Podniosłem wzrok zauważając blondyna wyciągającego w moją stronę puszkę Coli. - Chyba już zostaliśmy sami, musimy się z tym pogodzić.
- Mówisz?
- Tak mi się zdaje, spójrz na nich. - Pokazał palcem na siedzących po drugiej stronie. - Chłopcy udają, że nic się nie stało śmiejąc się w najlepsze, chociaż wygląda to dość sztucznie. Louis jak zwykle bawi się telefonem próbując opanować ADHD, a dziewczyny prawdopodobnie rozmawiając po raz kolejny o tej nowej parze..
- Chodzi ci o Lole? - Spytałem nie wierząc własnym uszom. - Błagam przecież to ostatnia osoba z którą chciałyby się zadawać..
- Jesteś pewien? - Szepnął chłopak wsuwając się na miejsce obok mnie.
- Tak, Eleanor dokładnie to napisała w kartce urodzinowej dla tej jak to kulturalnie podpisała "suki". Z resztą zauważyłeś, jak często używały tego słowa.. Ostatnio wcale go nie słychać, jakby zmieniły podejście..
- Albo się od nas odsunęły. - Mruknął pod nosem. - Już ledwo pamiętam ich ton głosu. To chore aby odwracać się w takim momencie, nie uważasz?
- Też mi się tak zdaje..
- Co ci się zdaje? - Przerwała nasz monolog Selena niepewnie siadająca na moich kolanach. Robiła się coraz lżejsza, czy to w ogóle możliwe? Delikatnie przejechałem dłonią po jej białym topie. - Nie pozwalaj sobie! - Zaśmiała się zrzucając moją dłoń, chociaż w ciemnych tęczówkach skrywało się uczucie niepewności i bólu. Za dobrze ją znam jednak gdy chciałem zacząć temat Nina zawiesiła się na szyi blondyna krzycząc coś o deserze. Dziewczyny głośno się z nią zgodziły, po czym Danielle pobiegła po chłopaków. Liam z Zayn'em bez zastanowienia podnieśli się z miejsca i podbiegli do nas, a Louis niepewnie spojrzał na chowającą się ramionach Nialla. Jedno jest pewne: coś przed nami ukrywają, najbliżsi przyjaciele. Fajnie, nie?

wtorek, 24 lipca 2012

Chapter One.

"jestem nastoletnim frajerem, kochanie."

Louis.
Po jej wyjściu siedziałem jeszcze chwilę na krańcu łóżka, czując zaciskający się na żołądku węzeł. Przetrawiałem w głowie wszystkie ogarniające mnie uczucia, zastanawiając się skąd przyszły. To nie było pierwsze przelotne spotkanie z nowo poznaną dziewczyną, a dopiero dziś przeszyła mnie ta nić niepewności. Przecież nigdy nie zastanawiałem się co czują wychodząc z mojego mieszkania, a teraz przychodzi mi tylko jedna, oczywista odpowiedź. Wstyd, na który żadna z nich nie zasługuje. To przecież młode dziewczyny dopiero wkraczające w dorosłość, szukające swojego miejsca. Dlaczego daje im złudne poczucie bezpieczeństwa? Dlaczego przez chwilę w moich ramionach czują się dobrze by potem z wstrętem do siebie zniknąć z mojego życia? Leniwie podniosłem się podchodząc do okna. Co jeśli płaczą? Mama od zawsze wpajała mi myśl, że żadna z kobiet nie zasłużyła na łzy. Byłem pewien, że tego przestrzegam, teraz zdaje mi się, że błędnie. Raniłem je sprawiając sobie radość, ale to było przecież najlepsze wyjście. Zero zobowiązań, zero poświęceń, całkowity brak zaangażowania. Opcja idealna dla zniszczonego emocjonalnie dwudziestolatka, czy może jestem zwykłym łamaczem serc?
Pozwalając umysłowi na odpoczynek boso ruszyłem w stronę lodówki wyciągając karton z mlekiem. Mimo wieczornej godziny poczułem jakbym dopiero się obudził. Zerknąłem kątem oka na zegarek zdając sobie sprawę, że została niecała godzina do corocznego spotkania, a ja paraduje nago po słabo oświetlonym mieszkaniu. Decydując się na szybki prysznic zamiast kąpieli wskoczyłem do kabiny czując chłodne krople spływające wzdłuż ciała dając upragnione oczyszczenie. Nagle dźwięk komórki zagłuszył płynącą wodę. Przeczesałem dłonią mokre włosy drugą w tym czasie wycierając o przewieszony ręcznik. Na wyświetlaczu widniało jedno nieodebrane połączenie pochodzące od Eleanor. Nim zdążyłem wybrać jej numer zadzwoniła po raz kolejny.
- No, cześć. - Powiedziałem lekko ochrypłym głosem, albo Londyn, albo papierosy mi nie służą. Oby to pierwsze, znacznie łatwiej się uwolnić.
- Wiem, że się spóźnisz, ale mógłbyś zajechać po Ninę? Dobrze wiesz, że ma najdalej do Liam'a a uparta jędza nie zadzwoni po taksówkę. - Powiedziała półgłosem. Z pewnością jest jeszcze w pracy co znaczy, że w jej otoczeniu właśnie kręci się owa uparta jędza, a zarazem jedna z najbardziej kruchych dziewczyn jakie przyszło mi spotkać. Poznałem ją dzięki Niallowi. Gdy pierwszy raz zobaczyłem jak przechodzi przez próg miałem ochotę złapać ją w pasie i zanieść dalej aby nie zrobiła sobie krzywdy. Już z daleka wyglądała na delikatną, a blond włosy, jasna cera i melodyjny głos jeszcze mnie w tym utwierdzał. W sumie nie tylko one. Do dziś pamiętam pierwszą i ostatnią jak dotąd poważną kłótnię. Zapłakana wybiegła z mieszkania, później zrobiła coś co wymagało dużego poświęcenia i braku jakiegokolwiek szacunku do siebie. Przeprosiła mnie. Mimo to, że tylko ja byłem winny, spokojnie mnie przeprosiła zrzucając wszystko na siebie. Stwierdziła, że jestem częścią jej jak reszta przyjaciół i nie wyobraża sobie dnia beze mnie. Miałem ochotę nawrzeszczeć na nią, że powinna nauczyć się samodzielności, jednak gdy utkwiła we mnie swoje bezbronne spojrzenie jedyne co mogłem zrobić to przytulić do siebie, by poczuła się bezpieczna. Tak, to jedna z niewielu osób o które naprawdę chcę się troszczyć. Z kolejną właśnie rozmawiałem przez telefon. - Proszę, ja zabieram się z Harrym i Seleną, bo najpierw jadą odłożyć jej bagaż więc mają po drodze..
- Nie ma sprawy. - Zapewniłem, czując się odpowiedzialny za osiemnastolatkę. To chyba logiczne, że nie pozwolę jej iść w nocy, samej przez pół miasta, aż takim idiotą nie jestem.- Powiedz jej aby była gotowa..
- W tym problem.. - Przerwała niepewnym głosem.
- Nic o tym nie wie tak? - Spytałem ledwo powstrzymując śmiech. Eleanor mruknęła coś na wzór potwierdzenia. Mogłem się tego spodziewać.
- Dobrze wiesz jaka jest. Nie będzie chciała jechać, a tak, nie będzie miała już żadnego wyjścia, ładnie to wymyśliłam. - Byłem pewien, że właśnie w tym momencie jej kąciki ust delikatnie unoszą się w specyficzny sposób ku górze. Lekko zakłopotany, ale uroczy. Tak, to jeden z jej najładniejszych uśmiechów.
- Okej, widzimy się u Liama, za pół godziny?
- Oczywiście, właśnie kończę zmianę. Nie mogę się doczekać. - Mruknęła i nacisnęła czerwoną słuchawkę, a ja wróciłem do przygotowań. Nasunąłem na ciało czarną koszulkę, niebieskie, przylegające spodnie, po czym delikatnie pokropiłem się perfumami. Dobry wygląd to podstawa, przynajmniej w tym wieku. Gdy byłem już gotowy przerzuciłem przez ramię czarną skórę, zawiązałem buty i ruszyłem do samochodu. Nina nie mieszkała za daleko, więc jeśli dobrze pójdzie to nawet nie powinniśmy się spóźnić. Poprawiłem po raz ostatni włosy i odpaliłem auto ruszając dobrze znaną mi trasą. W oknie blondynki wciąż paliło się światło, co dobrze wróżyło. Przynajmniej nie muszę szukać jej po mieście. Nagle drzwi się otworzyły a pogrążone w ciemności schody okryte zostały światłem z korytarza. Zdawałoby się, że dziewczyna zmieniła się diametralnie w ciągu tak krótkiego czasu. Nie miała na sobie za dużego swetra, który dodawał jej uroku. Wyglądała dziś wyjątkowo.. seksownie? Może to złe określenie dla przyjaciółki, ale takie właśnie było moje pierwsze wrażenie. Czarna sukienka na szerokich ramiączkach, brązowy, cienki pasek podkreślający talię, jeansowa, nieco za duża koszula, czarne buty na obcasie i nierozłączny kapelusz. To jedyne co się nie zmieniło, prócz potarganych blond włosów. Ciekawe czy wciąż pachną jabłkiem. Dziewczyna zauważyła mnie dopiero na czwartym stopniu, gdzie zatrzymała się jakby planując ucieczkę. Otworzyłem drzwi pasażera próbując zachęcić ją do wyjścia. Zaśmiała się kręcąc głową jakby nie dowierzała i z rezygnacją wypisaną na śnieżnobiałym uśmiechu dotarła zajmując miejsce obok mnie.
- Eleanor? - Spytała próbując się opanować. Skinąłem głową odpalając samochód.
- Nawet gdybym spróbował skłamać i tak byś mi nie uwierzyła, znasz ją. - Uśmiechnąłem się, tak każdy wie jaka jest El, uparta bardziej niż mogłoby jej się wydawać.
Harry.
Zawsze na tych spotkaniach zdaje sobie sprawę jak bardzo brakowało mi ich obecności. Mruczenia Perrie, która delikatnie obejmowała Zayn'a. Śmiechu Eleanor bijącej się z Niall'em o ostatnią puszkę koli, która pewnie i tak wyląduje na ziemi. Spojrzenia Louisa na walczącą z Danielle o swój kapelusz Ninę. Nikt nie wie dlaczego tak na nią patrzy. Niby są dla siebie tylko przyjaciółmi i każdy w to wierzy, jednak w jego sposobie przyglądania jest pewna fascynacja. Oczywiście, dziewczyna jest urocza i naprawdę śliczna jednak nikt inny z naszej grupy tak na nią nie patrzy. Jakby próbował ją zapamiętać, każdy jej szczegół, ale co ja tam wiem. Brakowało mi nawet Liama siedzącego za blondynką i proszącego aby pozwoliła mu znów spotkać się z Ed'em. Ed to żółw Nesbitt który jest obiektem westchnięć Payne'a od stycznia 2010, przynajmniej tak mi się wydaje.
Cała nasza grupa zebrała się trzy lata temu gdy jako ostatnia dołączyła Eleanor i do tej pory nie żałuję żadnej chwili. Były kłótnie, wrzaski, trzaskanie drzwiami, ale jesteśmy rodziną. Ja jestem częścią ich, oni są częścią mnie i zdaję się, że nikt tego nie żałuje. Nagle poczułem jak ktoś bawi się moimi włosami. Podniosłem wzrok zauważają Selenę. Nie kochałem jej, to jest pewne, jednak była dla mnie najważniejsza. Ciemne, pokręcone włosy opadające na odkryte ramiona. Bladoróżowa sukienka połączona z czarnymi butami i złotym naszyjnikiem wyglądała na niej idealnie. W sumie, wszystko wyglądało na niej idealnie.
- Przyglądasz się im jak pedofil. Nie widzieliśmy się tylko dwa miesiące, a torturujesz ich wzrokiem. - Zaśmiała padając na moje kolana. Objąłem ją w pasie spoglądając w ciemne oczy. - Ah tak, teraz mnie będziesz torturował mam rozumieć? - Spytała unosząc jedną brew. Nie każdy tak potrafi.
- Jesteś zwyczajnie zazdrosna, że nie patrzę na ciebie tak codziennie, jednak wybacz, że po kilku minutach tracisz na uroku. - Zaśmiałem się. Dziewczyna udała oburzoną i zeszła ze mnie odwracając się plecami w moją stronę. Delikatnie przejechałem dłonią wzdłuż jej pleców. Zadrżała. Mimo tak mocnego charakteru wciąż była zwykłą dziewczyną. - Zasłaniasz mi widoki złotko.. - Mruknąłem.
- Przykro mi, znajdź sobie inne. - Odpowiedziała przy okazji unosząc w moją stronę środkowego palca. Nie mogąc się powstrzymać podniosłem się i złapałem ją jakbym chciał przenieść ją przez próg, tuż po naszym ślubie. - Schudłaś? - Spytałem niepewnie.
- W końcu ktoś zauważył! - Krzyknęła zadowolona. Mi nie było tak do śmiechu, już przed wakacjami miała lekką niedowagę. Ile może ważyć teraz? Odstawiłem ją na ziemię lustrując wzrokiem. Sukienka perfekcyjnie zakrywała widoczne kości.
- Dobra, pijemy coś? W końcu trzeba to jakoś.. świętować? To pierwszy rok gdy wszyscy mamy skończone osiemnaście lat. - Spojrzał znacząco na Ninę która zmrużyła oczy jakby i tak miała to gdzieś. Później skierował wzrok na mnie. Tak, tylko nasza dwójka odstawała. Sam Louis miał prawie dwadzieścia jeden lat, Eleanor wraz z Seleną w wakacje skończyły dwadzieścia, Zayn dobił do dziewiętnastu, tak samo jak Niall, Perrie i Liam, a Danielle jako dwudziestoczterolatka pełniła rolę najstarszej. Chociaż wcale na to nie wyglądało. Jej chłopak był chyba najodpowiedzialniejszą osobą z całej naszej paczki. Tak, to zdecydowanie Liam. - Kto jest za? - Odezwał się znów Louis wyciągając z tylnej kieszeni portfel. Dziewczyny były wyjątkowo zadowolone z jego propozycji. I sądząc po minie Calder tylko czekały aż któryś z nas to zaproponuje. Z mężczyzn tylko Liam zdecydował, że nie będzie pić. Jutro ma trening i chce jakoś wyglądać. Z całego serca życzę mu powodzenia. Tylko żeby ktoś tego jutro nie żałował.

poniedziałek, 23 lipca 2012

Prolog.

"siedziałaś licząc dni od kiedy odszedł.."

Cudowna Londyńska jesień w końcu nadeszła. Złote liście leniwie opadające na szare chodniki, delikatny zapach gorącej czekolady unoszący się w niektórych uliczkach i wciąż ci sami ludzie nie potrafiący napawać się pięknem stolicy. Nigdy nie rozumiałam pędzących na złamanie karku mężczyzn czy kobiet, dla których najważniejszym artefaktem był telefon komórkowy. Czy naprawdę tak mocno można uzależnić się od rzeczy martwych? To pytanie siedzi mi w głowie od kiedy mój ojciec na gwiazdkę zamiast upragnionej gitary kupił mi kolejny, nowszy model telefonu, który teraz cudownie kurzy się na dnie szuflady. Nie używam go, nie potrzebuję go, nie chcę. Za każdym razem gdy muszę z kimś porozmawiać podnoszę się z miejsca i wychodzę z domu po chwili znajdując się przed którymś, dobrze znanym mi domem. To sama przyjemność powoli ruszać jedną ze złotych ulic, zaciągając się porannym zapachem miasta. Delikatna rosa utrzymująca się na jeszcze zielonej trawie połączona z wonią najlepszej w mieście kawy, bądź czekolady. Czego chcieć więcej od szczęścia?
- Nina! - Usłyszałam dość donośny krzyk z parteru. Poprawiłam szarą czapkę i łapiąc za torbę zamknęłam drzwi od sypialni. W kuchni przy niewielkim stole siedziała mama zażarcie kłócąca się z moim starszym bratem. - Czy to prawda, że był na koncercie? - Spytała podnosząc na mnie wzrok. Spojrzałam na Damiena opierającego się łokciem o blat. Wyższy ode mnie chłopak o równie jasnych włosach co ja, ubrany w błękitną koszulkę w serek i ciemne dopasowane jeansy. Mimo tego, że jestem jego siostrą muszę przyznać, że jest dość przystojny. Jedyne co mnie zdziwiło to wyraz jego twarzy. Nie był przerażony, mimo tego, że dobrze wiedział jakie czekają go konsekwencje.
Co do koncertu to oczywiste, że pojechał. Gdy tylko mama wyruszyła na nocną zmianę do szpitala wybiegł jak oparzony zabierając jej samochód. Jennifer Nesbitt, jako kariolog niezależnie od tego co zmalowałby jej pierworodny i tak nie mogłaby wyjść, więc nie przejmując się tym co będzie spełnił dawno planowane marzenie. Sama się dziwiłam dlaczego rodzicielka nie pozwoliła mu pojechać. Mimo tego, że odbywał się on cztery godziny od domu, w środku nocy to Damien i tak od stycznia ma już skończone dwadzieścia jeden lat. Jednak jak to skwitowała "jeszcze ze mną mieszkasz" i chłopak bez słowa schował się w pokoju tylko czekając na jej wyjście. 
- Nie, nie był. - Uśmiechnęłam się delikatnie sięgając po szklankę z sokiem. - Wczoraj źle się czułam i mimo tego, że planował wyjść wolał zostać ze mną. - Upiłam kilka łyków nie przerywając kontaktu wzrokowego między mną a mamą. - Z resztą nie podziękowałam ci, dobrze, że zostałeś. - Przechyliłam się w jego stronę delikatnie muskając ustami jego policzek, po czym zakładając czarne, lekko podarte trampki wyszłam z domu zostawiając zszokowaną rodzicielkę z tryumfalnie uśmiechającym się bratem.
Dlaczego to zrobiłam? Sama nie wiem, nie potrafię patrzeć na cierpiących ludzi nawet jeśli na to zasługiwali.  Nie zdążyłam minąć furtki gdy poczułam dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się zauważając Damiena. W jego oczach wypisana była wdzięczność i dopiero teraz zauważyć się dało jaką ulgę poczuł gdy mama pozwoliła mu odejść.
- Następnym razem pilnuj się. - Powiedziałam półszeptem gdy ruszyliśmy razem chodnikiem. - Nie zawsze będę cię kryć, dobrze o tym wiesz. - Dodałam spoglądając na niego kątem oka. Mimo tego, że był ode mnie starszy wciąż uchodził za młodego, zagubionego chłopca, który właśnie bez słowa wyciągnął paczkę papierosów łapiąc jednego do ust. Cała droga przesiąknięta dymem, minęła w ciszy, nie licząc czułego pożegnania, gdy skręcił do mieszkania swojej dziewczyny, a ja spokojnie ruszyłam w stronę ukochanego parku. Tak, to właśnie park był moją miłością. Jedyne miejsce w mieście przepełnione prawdziwym, nie mechanicznym życiem. Zajęłam pierwszą ławkę podciągając kolana pod brodę. Cudowny złoto-czerwony krajobraz. Opuściłam nogi wyciągając z torby szary zeszyt. Nigdy nie nazwałabym tego pamiętnikiem, jednak to coś w czym zawsze mogę spisać wszystkie wątpliwości, popełnione błędy, marzenia. To moje i mimo tego, że przewiązane jest tylko bladoróżową wstążką mam pewność, że nikt nie spróbuje tu zajrzeć. Ufam im, może za mocno. Przejechałam czarnym piórem po pożółkłej kartce. 
- Nie ma się czym zachwycać, kolejna jesień. - Usłyszałam zza pleców mało nie dostając zawału. Podniosłam głowę zauważając uśmiechniętego od ucha do ucha blondyna. Tak, Niall to najbardziej uroczy i delikatny chłopak jakiego kiedykolwiek spotkałam, a zarazem jedyna płeć męska którą mogę potraktować jak pamiętnik. To właśnie jego poznałam jako pierwszego, już w przedszkolu. Od tamtej pory prawie nic się nie zmieniło. Te same, delikatne rysy twarzy, jasna chociaż teraz lekko brązowa cera i farbowane, idealnie pasujące mu włosy. - Jestem pierwszy? - Spytał lekko ochrypłym głosem. Zachorować w wakacje, Horan? Naprawdę? 
- Tęskniłam. - Mruknęłam podnosząc się z miejsca. Spokojnie wtuliłam się w jego tors czując niezmienny od roku zapach perfum. - Nowa koszulka? - Przejechałam delikatnie po białym topie wyciętym w serek ładnie kontrastującym z opalenizną. - Ładnie ci. - Uśmiechnęłam się stając na palcach. Czule musnęłam jego usta i znów schowałam się w jego ramionach, chłopak oparł brodę na mojej głowie, po czym gdy tylko się odsunęłam pocałował mnie w czoło i usiadł na ławce. Zajęłam swoje miejsce wcześniej chowając notatnik do torby. - Tak, nikt inny jeszcze nie raczył się zjawić. Przynajmniej nie u mnie. 
- Nie uważasz, że problemem jest wyłączona komórka? - Zaśmiał się wlepiając we mnie błękitne tęczówki. Poczułam się trochę nieswojo, gdy bacznie obserwował każdy mój ruch. Pokręciłam przecząco głową unosząc kąciki ust ku górze, wciąż zwykli śmiać się z moich przyzwyczajeń. 
- Możesz mi powiedzieć która to godzina? - Spytałam odgarniając blond włosy za ucho by lepiej mu się przyjrzeć. Niall wyciągnął telefon i skierował go w moją stronę. Pisnęłam przecierając oczy, po czym podniosłam się z miejsca. - Muszę biec! Eleanor mnie zabije.. - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby, po czym musnęłam ustami policzek Irlandczyka i przewieszając torbę przez ramie ruszyłam biegiem wzdłuż uliczki kierując się w stronę kawiarni. W rekordowym tempie otwierałam drzwi słysząc pospolity w takich miejscach dzwonek. Podbiegłam do lady zauważając uśmiechniętego chłopaka, z mleczną cerą. - Jest... - Zaczęłam jednak Zayn pokazał abym się odwróciła, powoli uczyniłam to uśmiechając dość sztucznie. Mogłam się tego spodziewać. Stała opierając dłonie na biodrach lustrując mnie wzrokiem. Spuściłam wzrok licząc brązowe kafelki. - Przepraszam..
- Dobra, dobra. - Zaśmiała się obejmując mnie. Oczywiście nie był to pierwszy ani ostatni raz gdy wbiegałam kilka minut po początku naszej zmiany. Czasem, znaczy dość często zastanawia mnie fakt, jak ona sobie ze mną radzi? - Masz fart, że cię kocham. - Uśmiechnęła się. Tak, El jest jedną z najwspanialszych dziewczyn jakie przyszło mi spotkać. Troskliwe spojrzenie, perfekcyjny uśmiech, zadbana cera i cudowny charakter.
Poznałam ją dokładnie trzy lata temu, gdy jeszcze chodziła z moim bratem. To była typowa młodzieńcza miłość, chodzenie po szkole trzymając się za rękę, delikatne pocałunki przy oknach i zazdrość w oczach rówieśniczek. Płakałam mocniej niż oni gdy dowiedziałam się o rozstaniu. Czułam, że są dla siebie idealni. Potrafiła sprowadzić go do porządku, a on był gdy tylko potrzebowała jego wsparcia. Od tamtej pory stałyśmy się prawie nierozłączne, ta sama praca, ta sama szkoła, ci sami przyjaciele. Nie wyobrażam sobie naszej paczki bez tej wyglądającej niewinnie dziewczyny, której jednak nie radzę zachodzić za skórę. Nagle zza jej pleców wyłonił się Zayn rozkładając ramiona w moją stronę. Przez całe wakacje latałam do pracy na dwie zmiany, by mógł wraz z dziewczyną wylecieć do ukochanej Hiszpanii. 
- Jaki opalony. - Zaśmiałam się wtulając się w niego. 
- Po to tam pojechałem. - Odpowiedział, musnął ustami moje czoło pożegnał się i wyszedł, zapowiadając, że jeszcze nas odwiedzi. To najlepszy przyjaciel Liam'a. Kolejna osoba bez której nie wyobrażam sobie Londynu. Kolejna osoba której bezgranicznie ufam. 
- Reszta już się odzywała? - Spytałam zakładając na siebie mleczny t-shirt z logiem kawiarni. Eleanor stanęła za kasą wyciągając telefon. 
- Louis dzwonił, że się spóźni, Harry wrócił w nocy, ale dziś najpierw jedzie po Selene, a później wszyscy spotykamy się u Liama, jak co roku, tylko nie wiem co z Niall'em. - Mruknęła wsuwając go z powrotem do jasnych, przylegających jeansów. 
- Spotkałam go w parku, więc raczej powinien przyjść. - Tak, będziemy wszyscy. W końcu, po dwóch miesiącach nieobecności. Zapowiada się piękny wieczór.